Pracujemy ponad siły, miejsca zapełniają się błyskawicznie – skarżą się pracownicy SOR-u przy al. Kraśnickiej w Lublinie. To efekt masowych zwolnień lekarskich na SOR w SPSK4. W innych szpitalach też kończą się wolne łóżka
We wtorek przedstawiciele pracowników SOR przy Jaczewskiego w Lublinie spotkali się z dyrekcją szpitala. Nie przyniosło to jednak żadnych zmian dla pacjentów. Oddział nadal pracuje w minimalnym zakresie, przyjmuje tylko chorych z udarami i zawałami, po wcześniejszym uzgodnieniu z lekarzem dyżurnym. Większość z blisko 60 pracowników jest na L4 aż do przyszłego tygodnia.
– Dzisiejsze spotkanie było głównie poświęcone kwestiom finansowym. Dyrekcja przedstawiła propozycję odrębnego dodatku związanego z pracą na SOR w okresie pandemii, która jest wówczas znacznie cięższa. To dodatek do każdej godziny dyżuru dla wszystkich pracowników tego oddziału – mówi Alina Pospischil, rzeczniczka SPSK4 w Lublinie. Dodaje: – Na razie nie podajemy wysokości tego dodatku, bo nad tą propozycją mają się zastanowić pracownicy. Na najbliższy czwartek jest planowane kolejne spotkanie, na którym pracownicy mają przedstawić swoje stanowisko.
Na zwolnieniach lekarskich jest 59 z 88 pracowników SOR – pielęgniarki, ratownicy medyczni, sanitariusze i rejestratorki. – Większość tych zwolnień obowiązuje do 6-7 grudnia. W związku z tym do tego czasu zasady pracy SOR w naszym szpitalu raczej się nie zmienią – zaznacza rzeczniczka SPSK4.
Pracownicy SOR wysłali we wtorek komunikat do mediów, ale nie odnieśli się w nim do propozycji dyrekcji. Czytamy w nim natomiast, że czwartkowe spotkanie traktują jako „rozmowy ostatniej szansy”. Podkreślają, że pielęgniarki i ratownicy od 14 lat dostają taki sam dodatek za pracę na SOR – 300 zł brutto, a sanitariusze i rejestratorki – 150 zł brutto, podczas gdy lekarze jeszcze w czerwcu dostali dodatkowe pieniądze.
Tymczasem przez ograniczenia przy Jaczewskiego, inne szpitale mają problem. – Tak naprawdę cały ciężar przyjmowania pacjentów po wyłączeniu SOR-u przy Jaczewskiego spadł na nas. Weekend był bardzo ciężki, w poniedziałek to samo. Pracujemy ponad siły, miejsca u nas zapełniają się błyskawicznie, a nie bardzo mamy gdzie odsyłać pacjentów, bo miejsca w szpitalach powiatowych też są ograniczone – mówi nam pracownik SOR przy al. Kraśnickiej w Lublinie.
– W ubiegły weekend było więcej przyjęć pacjentów niż zazwyczaj, ale nie ma jeszcze paraliżu. Obecnie zajęte są już wszystkie miejsca internistyczne, są też dostawki. Mamy pewną rezerwę miejsc na chirurgii – mówi Barbara Stefaniak-Klimek, zastępca dyrektora ds. lecznictwa szpitala w Świdniku.
– Mamy po kilka miejsc wolnych na różnych oddziałach, m.in. ortopedii czy urologii. Ta lista jest na bieżąco aktualizowana i przekazywana do urzędu wojewódzkiego – zaznacza Wioleta Wojciechowska, rzeczniczka szpitala w Lubartowie.
– Na razie nie mieliśmy sygnałów, żeby w którymś szpitalu były jakiekolwiek zastoje w przyjmowaniu pacjentów czy kolejki karetek. Jesteśmy w stałym kontakcie w z dyrektorami szpitali, którzy na bieżąco informują o wolnych miejscach – mówi Agnieszka Strzępka, rzeczniczka wojewody lubelskiego.