Usuwanie znamion, operacje zaćmy czy drobne zabiegi laryngologiczne od 1 lipca nie będą wymagały pobytu w szpitalu. Przeprowadzą
je lekarze w przychodniach.
Dziś na proste operacje w szpitalach czeka się nawet 3 miesiące. Kolejki do specjalistycznych klinik to kwestia nawet trzech lat. Rafał Dęga w styczniu przeszedł operację laryngologiczną w szpitalu w Dęblinie. – W Lublinie nie było miejsca, na operację musiałbym czekać do lipca – mówi Dęga.
Dyrektorzy szpitali są jednak sceptyczni. – Jeśli NFZ jasno nie określi zasad finansowania operacji, może zrobić się spory bałagan. Poza tym to lekarz prowadzący powinien decydować, gdzie ma odbyć się zabieg. Powikłania mogą zdarzyć się nawet po nacięciu zastrzału lub czyraka – mówi Jacek Solarz, dyrektor szpitala im. Jana Bożego w Lublinie.
– Szpitale, w odróżnieniu od przychodni, dysponują nie tylko odpowiednią aparaturą. Spełniają też odpowiednie wymogi sanitarne, bo mają urządzenia do sterylizacji narzędzi – dodaje prof. dr hab. Wiesław Gołąbek, konsultant wojewódzki do spraw otolaryngologii.
Prof. Gołąbek nie jest przeciwny temu, by lekarze w przychodni mogli wycinać migdałki czy operować sklejoną przegrodę nosa. Radzi jednak ostrożność – Zawsze jednak istnieje ryzyko powikłań. Czasem warto odczekać w kolejce, by zabieg wykonano w szpitalu – tłumaczy profesor.
Zdaniem rzecznika szpitala przy al. Kraśnickiej w Lublinie, w przychodniach może zabraknąć specjalistycznego sprzętu. Będą więc potrzebne dodatkowe pieniądze na zakup odpowiedniej aparatury, a NFZ rozstrzygnął już konkursy na udzielanie świadczeń medycznych. W większości przypadków przyznał je na kolejne trzy lata. – Dlatego można spodziewać się powtórnych konkursów na przyznanie kontraktów – mówi Andrzej Ciołko.
Za kilka dni zakończą się konsultacje społeczne w tej sprawie. – Po opracowaniu i uwzględnieniu uwag, rozporządzenie podpisze minister zdrowia – zapowiada Piotr Olechno, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia.
NFZ ukarał 16 poradni
W wielu z nich stan faktyczny znacznie odbiegał od tego, co zapisano w umowie z funduszem. – Najczęściej chodziło o kwalifikacje personelu medycznego, obecność specjalistycznego sprzętu czy godzin pracy poradni – dodaje rzeczniczka.
Każda z ukaranych poradni ma określony czas na to, by poprawić uchybienia. – Wtedy skontrolujemy je po raz kolejny – zapowiada Bartoszek.