Geny odziedziczyła po matce Zarze i ojcu Phebusie. Wygrała nie tylko w swojej kategorii wiekowej, ale też w klasyfikacji wszystkich jałówek. Zuzia z hodowli Marka Maziarczyka to jedno z wielu zwierząt nagrodzonych podczas 35. Wystawy Zwierząt Hodowlanych, Maszyn i Urządzeń Rolniczych w Sitnie.
Rolnik z Wierzby w gminie Stary Zamość na zorganizowaną w weekend wystawę przyjechał nie pierwszy raz. W tym roku postanowił powalczyć o nagrody z trzema jałówkami. Każdą wystawił w innej grupie wiekowej.
Zuzia rywalizowała z jałowicami w wieku 10-12 miesięcy, Zaria – 13-15 miesięcy, a Ziemba – 16-18 miesięcy. Wybrał najokazalsze „panny” ze swojej hodowli, na którą składa się ok. 45 sztuk bydła. Wszystkie przygotowywał do konkursu już na kilka dni wcześniej.
Zrobić krowę na bóstwo
– Przede wszystkim były kąpane. I to kilka razy. Nacieraliśmy je też oliwką, żeby było ładnie żebra widać – tłumaczy Marek Maziarczyk. Bo jego jałówki to krowy mleczne, a więc otłuszczone absolutnie być nie powinny.
Już w Sitnie oddał swoje zwierzęta w ręce fittera, czyli specjalisty od „robienia krowy na bóstwo”. – Trzeba je ładnie ogolić, łącznie z wymionami, natrzeć specjalnymi preparatami, naoliwić, na grzbiecie ładnie przystrzyc, wyczesać i wymodelować z użuciem suszarki – tłumaczy Dariusz Rostkowski z Polskiej Federacji Hodowców Bydła, który przyjechał z Mazowsza, a w Sitnie upiększał nie tylko jałówki pana Marka.
Oczywiście młodych krówek doglądała cała rodzina, m.in. również panie Agnieszka i Sylwia, żona i córka Maziarczyka. Wszyscy liczyli, że jakaś nagroda za te piękności zostanie przyznana. No i był sukces.
– Najmłodsza zdobyła Czempionat nie tylko w swojej kategorii, ale też później pokonała najlepsze jałówki z innych grup wiekowych czyli ma Superchempionat – mówi z dumą hodowca. Jurorzy docenili również dwie pozostałe jego reprezentantki. Zaria zajęła trzecie miejsce w swojej grupie. – Chyba jest ciut zbyt masywna jak na swój wiek – przypuszcza Marek Maziarczyk. Ziemba była tuż za podium.
Superczempionka wraca do obory
O każdą sztukę swojego bydła rolnik z Wierzby dba jednakowo. Czyli najlepiej jak potrafi.
– Są karmione kukurydzą kiszoną, śrutą zbożową i sianokiszonką. Piją wodę. To tyle. Żadnej karmy nie kupuję. To wszystko naturalne, z własnego gospodarstwa, sami przygotowujemy – zdradza tajniki krowiej kuchni hodowca.
Czemu więc jedne jałówki wypadają lepiej od innych? Po prostu mają różne geny. Zuzia swoje odziedziczyła po matce Zarze, zresztą wcześniej też nagradzanej w Sitnie oraz ojcu Phebusie – ogierze ze Stacji Hodowli i Unasienniania Zwierząt w Zamościu. Najwyraźniej to połączenie wpłynęło na doskonałą sylwetkę, rozstawienie nóg, umaszczenie itd.
W nagrodę Superczempionka zdobyła wianek, a jej właściciel... satysfakcję. – Po wystawie Zuzia wraca do normalnej obory i normalnego życia krowy. Pewnie już całkiem niedługo trzeba będzie pomyśleć o tym, żeby została mamą – zdradza Marek Maziarczyk. Zastanawia się czy na świat przyjdzie jałóweczka, która odziedziczy świetne geny po swoich przodkach.
Nagród było wiele, zwiedzających jeszcze więcej
Na tegorocznej wystawie w Sitnie zaprezentowanych zostało bardzo, bardzo wiele gatunków zwierząt. W konkursowe szranki stawały jałówki i dorosłe krowy, zarówno mleczne, jak i mięsne, również konie, kozy, króliki i ptactwo. Nie wszystkie walczyły o nagrody. Wielu wystawców dotarło na wystawę po prostu, aby się swoimi hodowlami pochwalić, ewenttualnie nawiązać jakieś biznesowe kontakty. A dla licznie przybyłych zwiedzających to była prawdziwa atrakcja. Nie tylko dla najmłodszych.
– Trochę szkoda, że pada, ale przynajmniej zwierzakom jest łatwiej niż w upale – mówi Renata Nastaj z Chełma, która do Sitna przyjechała z mężem w sobotę (wtedy pogoda rzeczywiście nie była najlepsza).
Nastajowie bywają tu regularnie, co roku, od wielu lat. W przeszłości chętnie zabierali ze sobą dzieci. – Bo ja lubię zwierzęta i one również. Te przyjazdy stały się naszą tradycją – opowiada kobieta, która na co dzień z rolnictwem ma niewiele wspólnego, a jedyne zwierzaki w jej domu to kury. Dodaje, że Sitna wracała zawsze z jakąś rośliną. W sobotę też planowała kupić coś ciekawego do swojego ogrodu. – Tydzień temu była wystawa w Końskowoli, ale takiego wyboru jak tutaj, nie było – przyznaje chełmianka.
Mydło i powidło na wystawie
Stoiska ogrodników oferujących wiele ciekawych odmian kwiatów, krzewów i drzewek cieszyły się rzeczywiście ogromną popularnością. Nie zabrakło rzecz jasna wystawców maszyn i urządzeń rolniczych oraz producentów nawozów i środków ochrony roślin. Znakiem czasu była też liczna reprezentacja firm specjalizujących się w fotowoltaice, solarach i pompach ciepła.
Ale w Sitnie, pod handlowymi namiotami, do kupienia było wszystko: od rękodzieła, przez pamiątki, zabawki, biżuterię, odzież, wyposażenie domu itd.
Jeśli ktoś zgłodniał, również nie miał problemu ze znalezieniem czegoś dla siebie. Prawdziwe domowe jedzenie oferowały m.in. panie z Koła Gospodyń Wiejskich w Starym Zamościu.
– Mamy bigos z młodej kapusty, swoijski chlebek, smalczyk, wypieki na słodko i na słono, miód – wylicza jednym tchem Barbara Jachorek, przewodnicząca tego KGW.
Wszystko zostało przygotowane według domowych, sprawdzonych przepisów. – I tylko na prawdziwych, swojskich składnikach. Z naszej mąki, naszych jajek, z naszym dżemikiem – dodaje.
Na stoisku KGW Stary Zamość zorganizowany też został kiermasz szpargałów. Gosposie wybrały ze swoich domów różne już nieużywane drobiazgi i sprzedawały je za symboliczne kwoty. – Wszystkie pieniądze, jakie uda nam się dzisiaj zebrać, będą przeznaczone dla naszego koła – zapowiada Barbara Jachorek.