Kolejni pracownicy idą do prezydenta miasta po podwyżki wynagrodzeń. Tym razem o pieniądze upomina się załoga Urzędu Miasta. Chce podniesienia płac o 1 000 zł na etat. Pismo w tej sprawie podpisało 1200 osób, to ogromna większość zatrudnionych.
– Ten tysiąc złotych i tak nie byłby żadną podwyżką, tylko gonieniem inflacji, która zaraz będzie 20-procentowa – mówi nam jeden z miejskich urzędników, który podpisał się pod żądaniem płacowym skierowanym do prezydenta Lublina. Razem z nim podpisało się jeszcze około 1 200 spośród około 1 600 pracowników Urzędu Miasta.
– Rozmawialiśmy już z przedstawicielami związków zawodowych urzędu – stwierdza prezydent Krzysztof Żuk, ale daje do zrozumienia, że miejska kasa nie udźwignie takiej podwyżki, jakiej oczekują jego podwładni. Tym bardziej, że o wzrost płac upomniało się wcześniej kilkuset pracowników Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. Oni też domagają się podwyżek o 1 000 zł. W zeszłym tygodniu już po raz drugi przyszli w tej sprawie przed Ratusza.
– Pomoc społeczna sama potrzebuje pomocy – twierdził podczas tej akcji Grzegorz Orłowski, związkowiec z MOPR.
Na wyższe zarobki liczy też kilkaset osób zatrudnionych w miejskich DPS-ach, skarżących się na niegodnie niskie płace.
Prezydent Lublina stwierdza, że nie można podnieść płac w MOPR, nie podnosząc ich w domach pomocy. – Trzeba mówić o wszystkich, którzy realizują te same lub podobne zadania – mówi Żuk. – Rozmawiamy z pracownikami MOPR w tym tygodniu, rozmawiamy z pracownikami DPS-ów.
Ratusz wprost przyznaje, że obawia się kryzysu w DPS-ach w związku z… planowanym przez rząd poniesieniem płac w ochronie zdrowia. Rządowe podwyżki mogą skutkować masowymi odejściami personelu medycznego z domów pomocy do lepiej płatnych miejsc.
– To oznacza, że nie znajdziemy pielęgniarki i ratownika medycznego, który będzie chciał pracować w naszych DPS-ach – obawia się prezydent, który wciąż ma nadzieję na to, że rząd zagwarantuje pieniądze też dla personelu domów pomocy.
Z żądaniem podwyżek, przynajmniej pozwalających dogonić inflację, mogą wkrótce zapukać do Ratusza kolejne grupy zawodowe. A na miejskim garnuszku jest obecnie ponad 7 tys. osób.
– To, że mamy inflację i jest potrzeba utrzymania siły nabywczej, to sprawa oczywista – mówi Żuk, ale dodaje, że nie ma szans, by dołożyć wszystkim po 1 000 zł do wypłaty. – To jest kwota, której w budżecie Lublina nie ma i nie będzie, to jest jasne. Należy zejść na ziemię.