W sobotę Motor przegrał kolejny mecz na własnym boisku. Tym razem za mocny okazał się Świt Nowy Dwór Mazowiecki. Po spotkaniu zawiedziony trener Tadeusz Łapa podał się do dymisji.
W sobotę już po 30 minutach goście wybili Motorowi futbol z głowy. Najpierw po indywidualnej akcji powracającego do bramki lublinian Przemysława Mierzwę strzałem z dystansu pokonał obrońca Adam Gmitrzuk, zaś chwilę później defensywa gospodarzy przyglądała się jak Marcellinus Obem wychodzi na czystą pozycję i bez trudu trafia do siatki.
Zdenerwowany takim obrotem sprawy trener Tadeusz Łapa postawił w przerwie wszystko na jedną kartę, dokonując aż trzech zmian. Częściowo przyniosło to efekt, bo na początku drugiej połowy Motor zaczął grać odważniej. Na bramkę Świtu strzelali Iwan Dikij i Marcin Popławski, ale bez powodzenia.
W 60 min do szczęścia zabrakło już tylko centymetrów, bo po interwencji jednego z obrońców Świtu piłka trafia w poprzeczkę. Goście zadowoleni z dwubramkowego prowadzenia zaczęli już wtedy grać na czas. Nerwowo zrobiło się na kwadrans przed końcem meczu. Kamil Droździel przewrócił się w polu karnym, ale sędzia uznał, że nie było faulu. W rewanżu napastnik Motoru dał się ponieść emocjom i sfaulował jednego z nowodworzan, za co dostał czerwoną kartkę.
Jedynym elementem, w którym Motor był w sobotę lepszy od Świtu, były... rzuty rożne. Gospodarze wykonali ich w całym meczu kilkanaście, ale żaden z nich nie był w stanie zagrozić ekipie trenera Przemysława Cecherza.
Prezes też odejdzie?
– Kiedy podpisywaliśmy kontrakt uczciwie mówiłam, że sytuacja jest trudna i trzeba przygotować się na różne sytuacje. Szanuję dorobek trenera i będę go nakłaniać do pozostania. Myślę, że porozumiemy się w tej sprawie – dodaje.
Rezygnacja Łapy z prowadzenia zespołu to nie koniec zamieszania wokół Motoru. Jeśli udziałowcy spółki oraz członkowie rady nadzorczej nie zaangażują się w działalność klubu ze stanowiska zrezygnuje też... prezes Motoru. Dlaczego?
– Nie planowałam odejścia z funkcji prezesa Motoru, bo mnóstwo pracy i serca włożyłam w ratowanie klubu – tłumaczy Smreczyńska-Gąbka. – Jednak wysiłek, jaki trzeba włożyć w budowę organizacyjną spółki i klubu oraz załatwianie spraw sportowych, finansowych czy marketingowych przekracza fizyczne możliwości jednej osoby – dodaje.
W ubiegłym tygodniu szefowa Motoru podzieliła się swoimi uwagami z akcjonariuszami. – Wiem, że z pewnych powodów związanych z członkami rady nadzorczej, część z nich poczuła zniechęcenie do działania. Nie możemy czekać na wynik wyborów w mieście i oglądać się na innych, sami musimy poruszyć ludzi i zbudować podwaliny spółki i klubu, bo inaczej nic z tego nie będzie – uważa prezes Smreczyńska-Gąbka.
Jej rezygnacja jest bardzo realna, a w środowisku piłkarskim Lubelszczyzny mówi się o tym już bardzo głośno. Wiele wyjaśni się zapewne w tym tygodniu, po kolejnym spotkaniu z udziałowcami.
– Zapewniam, że nie zostawię tego klubu i zawsze będę starała się mu pomagać. Wierzę, że jeżeli udziałowcy, miasto i kibice zaangażują się w działanie to sytuacja się poprawi. Odbudujemy grupy młodzieżowe i drugi zespół. Ale potrzebne jest wspólne działanie i wytrwałość – kończy prezes Motoru.