Motor powalczy w sobotę o pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w tym sezonie. Na rozkładzie jazdy lublinian znalazła się Unia Tarnów
– Problem ostatnich niepowodzeń tkwił w głowach zawodników – mówi Siergiej Michajłow, kierownik Motoru. – Teraz jesteśmy lekko podbudowani psychicznie, widać to było po chłopakach na treningach w tym tygodniu. Atmosfera zrobiła się lepsza.
Do szczęścia brakuje jeszcze wygrzebania się ze strefy spadkowej. "Żółto-biało-niebiescy” potrzebują też zwycięstwa w meczu wyjazdowym, bo do tej pory na obcych boiskach zdołali jedynie pokusić się o dwa remisy, aż pięć razy wracając do domu z niczym.
Jutro w Tarnowie będzie dobra okazja żeby się przełamać, bo po dobrym początku Unię najwyraźniej dopadł kryzys. Po raz ostatni zespół Tomasza Kijowskiego wygrał ponad miesiąc temu, kiedy pokonał w Puławach Wisłę 2:1. Potem "Jaskółki” przegrały cztery mecze z rzędu, w tym dwa u siebie.
Szkoleniowiec tarnowian tłumaczył w lokalnych mediach, że to wina kłopotów kadrowych oraz finansowych. Unia straciła m.in. swojego najlepszego lewego pomocnika Sławomira Matrasa, który jest kontuzjowany. Od paru miesięcy piłkarze nie dostają też pieniędzy z tytuły comiesięcznych stypendiów. Dlatego atmosfera w zespole nie jest najlepsza.
Czy Motor wykorzysta kłopoty rywala? – Nie patrzymy na to, bo zawodnicy z reguły zostawiają tego typu problemy w szatni i wychodzą na boisko żeby grać – odpowiada Michajłow.
– Mamy zdecydowanie lepszy skład niż Unia. Jedziemy na mecz po zwycięstwo. Mam nadzieję, że wyczerpaliśmy już limit pecha. Nikt nie pauzuje za kartki. Na lekkie urazy narzekają tylko Damian Szpak i Diego, ale do soboty powinni dojść do siebie.
W Tarnowie lubelską drużyną ma wspierać spora grupa kibiców, którzy od jakiegoś czasu mobilizują się na wyjazd. Na ulicach Lublina pojawiły się m.in. plakaty i transparenty informujące o tym meczu. Fani Motoru dostali od tarnowskiego klubu 400 biletów i w takiej liczbie zamierzają pojawić się w "Jaskółczym Gnieździe”, jak mówią o stadionie Unii jej kibice.