W młodości w ciągu miesiąca na chorobę nowotworową odeszła mi mama, ja jak i mój ojciec z siostrą, nie umieliśmy sobie z tym poradzić, ale trzeba było żyć dalej.
Myśli biły się i biją do tej pory w mojej głowie, gdzie nie umiałem i nie umiem sobie z tym poradzić i to między innymi było wspaniałym pokarmem dla rozwijającej się we mnie depresji. Aby choć na chwilkę poczuć się lepiej i zapomnieć o przytłaczającym mnie zewsząd bólu sięgnąłem po alkohol. Najpierw sporadycznie i nie zdążyłem się obejrzeć a zawładnął on moim światem. Miałem dobrą pracę, samochód, mieszkanie, przyjaciół, narzeczoną aż tu nagle pod wpływem jadąc samochodem wyleciałem na pobocze. Policja, karetka, drobne potłuczenia, znów skazany tym razem bez samochodu, prawa jazdy, karany, wyrzucony z pracy, po rozstaniu z dziewczyną z niesamowicie narastającą depresją. Alkohol spowodował iż ostatnie 2 wigilie spędziłem sam w domu przed telewizorem całe wieczory i noce płacząc jak malutkie dziecko.
Na dzień dzisiejszy nie jestem sobie w stanie z niczym poradzić. Dawniej zawsze uśmiechnięty, pewny siebie, stanowczy pełen humoru i planów dziś jak widzę siebie przed lustrem oceniam się na zmarnowanego, wykończonego człowieka bez planów, bez przyszłości. Mam 31 lat a nie wiem co robić, boję się ludzi, ciągle płaczę i się smucę, zamykam się w 4 ścianach, nie mogę spać, nie mogę jeść, zrobienie herbaty jest dla mnie wysiłkiem nie do zniesienia a myśl że np. jutro muszę cokolwiek zrobić choćby to była najmniejsza rzecz na świecie do zrobienia, to już od teraz przez cały czas o tym non stop rozmyślam.
Biorę lekarstwa na depresję ale w niczym mi nie pomagają a jedynie bardziej tylko pogrążają w smutku, żalu i wyrzutach sumienia.
Łza w oku mi się kręci, kiedy widzę ludzi uśmiechniętych krzątających się po sklepach, robiących zakupy, przygotowaniach na te święta, reklamach telewizyjnych, bo i tak wiem że tą wigilię spędzę znów sam/ Nie dlatego że nie mam do kogo pójść dlatego, że boję się i nie chce udawać wesołego, bo nim nie jestem tym bardziej, że niektórzy ludzie wiedzą jakich przykrości już niektórym w życiu narobiłem i wstyd mi po prostu spojrzeć w oczy.
Szukam pracy, lecz mimo wielu ukończonych kursów, znajomości języków, dużego doświadczenia cały czas spotykam się z oporem i odmową, a każda z nich coraz bardziej mnie pogrąża.
To tylko namiastka o czym mógłbym powiedzieć bo w życiu na te 31 lat. Tyle doświadczyłem już przykrości, że zajęło by to z pewnością obszar nie małej książki. No ale cóż mam tylko nadzieję, że przynajmniej większość z Was spędzi te święta lepiej niż ja teraz i do tej pory.