Cztery firmy chcą sprzedać miastu autobus na wodór. Najtańszą ofertę złożyła spółka, której zakład produkcyjny mieści się w Lublinie. Konkuruje z nią m.in. firma, która zapowiada produkcję w Świdniku. Pojazd powinien być gotowy za nieco ponad rok
Jedno tankowanie wodorem ma trwać nie dłużej niż 20 minut i wystarczać na przynajmniej 300 km jazdy. Zgromadzony w zbiornikach wodór będzie przekształcany w ogniwach paliwowych w energię elektryczną dla silnika elektrycznego, który ma napędzać pojazd. Może to być jeden silnik centralny lub dwa mniejsze, umieszczone w osi napędowej.
12-metrowy, niskopodłogowy autobus ma być również wyposażony w baterie zapewniające możliwość przejechania 15 km bez podstawowego zasilania z ogniw paliwowych. Miasto wymaga też dostarczenia mobilnej ładowarki do ładowania tychże baterii.
Zamawiany przez miasto pojazd ma zabierać na pokład co najmniej 70 pasażerów, w tym 27 na miejscach siedzących. Ma być klimatyzowany oraz wyposażony w automat do sprzedaży biletów akceptujący tylko płatności zbliżeniowe. Pasażerowie mają mieć do dyspozycji cztery podwójne gniazda USB do ładowania telefonów komórkowych.
Konkurencja jest spora
O kontrakt na dostawę pojazdu rywalizuje czterech producentów. Tyle firm stanęło do przetargu ogłoszonego przez Zarząd Transportu Miejskiego, który do poniedziałkowego poranka czekał na oferty zainteresowanych dostawców. Każda mieści się ceną w kwocie 5,4 mln zł zarezerwowanej na ten zakup przez miasto.
Najtańszą ofertę złożyła wrocławska spółka Arthur Bus, która wyceniła kontrakt na nieco ponad 3,5 mln zł. Spółka, która należy do założonej rok temu niemieckiej firmy Arthur Bus GmbH, ma zakład produkcyjny w Lublinie przy ul. Frezerów. Właśnie tu powstał jej pierwszy wodorowy autobus, który miał premierę w kwietniu na berlińskich targach Bus2Bus.
Drugą pod względem ceny ofertą (ponad 3,7 mln zł) jest ta od firmy Solaris Bus & Coach z podpoznańskiego Bolechowa. Firma jest jednym z uznanych producentów. W 2021 r. dostarczyła 54 takie pojazdy, m.in. do Włoch, Niemiec, Holandii i Szwecji, a obecnie realizuje zamówienia na 100 kolejnych autobusów na wodór.
Do przetargu stanęła też firma kontrolowana przez miliardera Zygmunta Solorza-Żaka (właściciela m.in. Polsatu), która już w przyszłym roku ma uruchomić w Świdniku fabrykę autobusów na wodór, a w ubiegłym tygodniu zaprezentowała premierowo swój pojazd marki NesoBus. Firma PAK-PCE Polski Autobus Wodorowy złożyła ofertę za 3,8 mln zł.
Najdroższą ofertę (niespełna 4,1 mln zł) złożyła sanocka spółka Autosan, której wodorowy autobus sancity 12LFH miał premierę w październiku zeszłego roku. Dodajmy, że jest to młodszy brat kursujących po Lublinie, dzisiaj już 11-letnich, autobusów sancity M12LF.
Jak wybiorą zwycięzcę
– Komisja przetargowa rozpoczęła prace nad badaniem ofert pod względem formalnym, czy żadna ze złożonych ofert nie podlega odrzuceniu – informuje Monika Fisz, rzeczniczka Zarządu Transportu Miejskiego. – Następnie komisja dokona oceny ofert.
Przy wyborze zwycięzcy ma się liczyć nie tylko cena, chociaż będzie można za nią uzyskać nawet 60 ze 100 możliwych do zdobycia punktów. Kolejnych 20 zdobędzie ten, kto zaoferował najdłuższy okres gwarancji na ogniwo paliwowe oraz baterie trakcyjne bez limitu kilometrów.
Do 15 punktów można dostać przy ocenie ofert za warunki techniczne pojazdu. Chodzi tu m.in. o liczbę silników (ZTM preferuje jeden silnik centralny), pojemność autobusu (im więcej pasażerów, tym więcej punktów), czy też wyposażenie pojazdu w urządzenia do dezynfekcji powietrza w przestrzeni pasażerskiej. W tej kategorii premiowane ma być również posiadanie przez autobus ogniw fotowoltaicznych.
Pozostałych 5 punktów w kategorii „ekologia” można będzie otrzymać za wartość zużycia energii elektrycznej przez autobus w ruchu miejskim.
Firma, która wygra przetarg, będzie musiała dostarczyć pojazd w czasie nie dłuższym niż 12 miesięcy od dnia zawarcia umowy z miastem.
O tym miasto nie mówi
Jakie są parametry zaoferowanych miastu autobusów? Jaką gwarancję dają ich dostawcy? Tego ZTM nie ujawnia.
– Zgodnie z przepisami na dzień dzisiejszy zamawiający zobowiązany jest podać wyłącznie liczbę ofert, które wpłynęły do upływu terminu, nazwę wykonawców oraz ceny zawarte w ofercie – stwierdza Monika Fisz.