W trakcie ocieplania budynku gospodarczego wykonawca posprzeczał się z klientem. Poszło o pieniądze.
Pan Józef użyczał im drabiny. - Chciałem, żeby pracowali w soboty, robotnicy odpowiadali, że nie przyszli do mnie stracić zdrowia... Żądali dopłat. Zapłaciłem w sumie 4 tys. zł - mówi niezadowolony zleceniodawca.
Jak opowiada mieszkaniec Przegalin Dużych bialscy rzemieślnicy nagle podwoili stawkę i chcieli po 80 zł za metr. Na to się nie godził sadownik. Wtedy rzemieślnicy zabrali narzędzia i odjechali.
Oburzony mieszkaniec Przegalin musiał wynająć inną firmę, która dokończy prace. Próbował także powiadomić o sprawie policjantów, lecz wartość szkody nie sięgała 5 tys. zł więc policja się nierzetelnymi rzemieślnikami nie zainteresowała. Ostatnio Zając poskarżył się powiatowemu rzecznikowi konsumentów w Radzyniu Podlaskim.
Bialski rzemieślnik nie zgadza się z zarzutami sadownika.
- Nie przyjmuję uwag Józefa Zająca. Pracowaliśmy z kolegą półtora tygodnia. Wykonaliśmy to, za co nam zapłacił. Nie mamy się czego obawiać. Tłumaczyliśmy, że jest to bardzo trudna praca na wysokości prawie 5 metrów. W dodatku, były już przenikliwe mrozy. Klient nas popędzał. Twardo postawiliśmy sprawę, jak nie zapłaci więcej, nie będziemy robić i odeszliśmy. Ale zrobiliśmy tam kawał solidnej roboty - upiera się przy swoim Radosław P.
- Szkoda że nawet przy drobniejszych remontach klienci nie podpisują umów dotyczących ceny i zakresu zadania. Przecież można to było zrobić, kiedy pisano na kartce pokwitowanie za zadatek. W podobnych sytuacjach ważna też jest umowa ustna. Jeśli w trakcie prac zmieniają się warunki i zakres robót, po kilku tygodniach mogą pojawić się spory - radzi Włodzimierz Kowalik, powiatowy rzecznik konsumentów w Radzyniu Podlaskim, który przyznaje, że sprawa jest trudna do rozpatrzenia. - Zapewne skończy się w sądzie, bo obie strony zazwyczaj mają do końca swoje zdanie.