Kilkunastu prezydentów polskich miast otrzymało w ostatnim czasie drogą mailową pogróżki. Okazuje się, że trafiły one również do Michała Litwiniuka (PO), prezydenta Białej Podlaskiej. – Ujawnianie informacji na tym etapie dochodzenia może na nie wpływać negatywnie – pisze prezydent w oświadczeniu i krytykuje dziennikarzy za upublicznianie sprawy.
Ale Prokuratura Rejonowa w Białej Podlaskiej potwierdza, że nadzoruje dochodzenie w sprawie kierowania gróźb pozbawienia życia pod adresem prezydenta Białej Podlaskiej. – Groźby zostały zawarte w wiadomości elektronicznej przesłanej na adres poczty elektronicznej Urzędu Miasta – mówi Edyta Winiarek, prokurator rejonowa. – W chwili obecnej podejmowane są czynności mające na celu identyfikację sprawcy czynu – dodaje Winiarek.
Może za to grozić grzywna, kara ograniczenia lub pozbawienia wolności do 2 lat.
W przeciwieństwie do innych prezydentów polskich miast, Michał Litwiniuk nie upublicznił wcześniej tego faktu. O sprawie jako pierwszy napisał we wtorek tygodnik Słowo Podlasia. I tego samego dnia prezydent wydał oświadczenie, w którym podkreśla, że „upublicznianie takich informacji w tonie taniej sensacji wyrządza krzywdę jego najbliższym”. Dostaje się też przedstawicielom mediów.
– Osoba wykonująca zawód dziennikarza powinna uszanować fakt, iż z troski o swoją rodzinę, jako syn, mąż i ojciec świadomie nie nagłaśniałem tej sprawy, powierzając właściwym organom państwowym prowadzenie dochodzenia – zaznacza w oświadczeniu prezydent i dodaje, że liczy iż „sprawca zostanie wykryty i ukarany”. – Ujawnianie informacji na tym etapie dochodzenia może na nie wpływać negatywnie. Profesjonalny dziennikarz powinien o tym wiedzieć. Przede wszystkim jednak godzi w dobro mojej rodziny. (…) W żaden sposób te pogróżki nie wpłynęły i nie wpłyną na ograniczenie mojej aktywności samorządowej i społecznej – czytamy w oświadczeniu.
Inni prezydenci ujawniali nawet treść pogróżek. – Zadźgam cię jak Adamowicza… Poderżnę ci ten głupi łeb… Długo nie pożyjesz. Pożegnaj się z rodziną. Zabiję cię na dniach. I tak nie mam nic do stracenia – pisał autor e-maila, który dotarł m.in. do prezydenta Lublina i 17 innych prezydentów polskich miast. Zaczęło się od Jacka Sutryka, prezydenta Wrocławia i dlatego sprawą zajmuje się teraz tamtejsza prokuratura.