- Arogancja, buta widoczne na konferencjach prasowych, do tego rażąca ignorancja w ocenie rynku, brak profesjonalizmu w ocenie wartości koni a co najgorsze lekceważenie klientów - komentarz Marka Treli, byłego prezesa stadniny w Janowie Podlaskim o tegorocznej nieudanej aukcji koni czystej krwi arabskiej.
Powszechnie oczekiwano, że tegoroczne Dni Koni Arabskich, czyli Narodowy Pokaz i Aukcja Pride of Poland 2017 będą wyjątkowe. Czy takie były? Czy Jubileusz Stadniny był wyjątkowym wydarzeniem?
Moim zdaniem ogromna wartość promocyjna jubileuszu 200-lecia Stadniny Koni w Janowie Podlaskim nie została wykorzystana nawet w najmniejszym stopniu. Tegoroczna impreza zamiast mieć zasięg światowy na co w pełni zasługuje i czego się tzw. świat koński spodziewał, ograniczyła się do jedynie lokalnego wydarzenia.
Obchody 150-lecia obecni na nich wspominają do dziś, lecz niestety tegoroczny jubileusz nie zapadnie w pamięci zgromadzonych, a jeżeli nawet, to z powodu którego nikt z miłośników koni i Janowa by sobie nie życzył.
Smutne to, bo znaczenie tej stadniny zawsze było ogromne i nawet okupanci niemieccy w 1940 roku wydając kartę pocztową z wizerunkiem stajni Zegarowej doceniali to podpisując ją – „Słynna Stajnia Zegarowa”. Wcześniej inni zaborcy, w charakterystyczny dla siebie sposób docenili wartość janowskiej hodowli uprowadzając wszystkie konie na Kaukaz i traktując je jako najcenniejszą zdobycz.
Nie jest mi łatwo oceniać tegoroczne wydarzenie, gdyż nie brałem w nim bezpośredniego udziału. Nauczony zeszłorocznymi wypadkami postanowiłem nie pojawiać się w tym roku w Janowie, co uważam dziś za bardzo słuszną decyzję. Swoje opinie opieram więc na obserwacji fragmentów przekazu internetowego z imprezy oraz opiniach przyjaciół z całego świata, dzielących się ze mną swoimi odczuciami i wrażeniami.
Opinia ogólnie jest taka, że w Pokazie Narodowym konie były ani lepsze ani gorsze niż zwykle, widać było jedynie różnice między końmi różnych wystawców w jakości przygotowania i prezentacji. Wyniki nie budziły zazwyczaj wątpliwości co do słuszności decyzji komisji sędziowskiej. Miałem podobne odczucia oglądając fragmenty pokazu.
Bardzo bogata oprawa techniczna robiła wrażenie, czemu nie ma się co dziwić wiedząc kto za nią był odpowiedzialny. Trudno szukać w Polsce bardziej doświadczonych ludzi w organizowaniu takich imprez niż Targi Poznańskie.
Aukcja jaka była – cały świat sobie obejrzał. Moim zdaniem było w ofercie aukcyjnej kilka prawdziwych perełek, które zasługiwały na naprawdę wysokie ceny. Coś jednak zawiodło.Może było to przygotowanie kondycyjne i pielęgnacja koni? Widać było spore różnice kondycji poszczególnych koni.
Dziwiło mnie bardzo, że schodziły niesprzedane konie całkiem słabej jakości mimo osiągnięcia w licytacji kilkunastu, czy nawet ponad 20-30 tys. Euro, co było ceną za nie aż nadto odpowiednią. Zbyt wysokie rezerwowe ceny? Może inne powody?
Czemu więc Aukcja tegoroczna była wyraźnym niepowodzeniem?
Specjaliści, z którymi rozmawiam zgodnie twierdzą, że był to efekt błędów popełnionych przez ludzi odpowiedzialnych za promocję. Opieranie się o jedno z branżowych pism zagranicznych z prawie całkowitym brakiem innych działań promocyjnych, brak dostępnych informacji o imprezie, brak możliwości kontaktu z organizatorem, wszystko to nie zachęcało do odwiedzenia Janowa.
Słabej jakości zdjęcia koni w katalogu aukcyjnym umieszczone wewnątrz pisma pełnego najwyższej jakości zdjęć reklamowych wykonanych przez najlepszych profesjonalistów i jeszcze dodatkowo odpowiednio obrobionych stawiało nasze konie w bardzo niekorzystnym świetle.
Nie mogę się wypowiadać o przebiegu licytacji, gdyż jej bezpośrednio nie oglądałem (po raz pierwszy od 38 lat), trudno jednak byłoby spodziewać się od klientów chęci do licytowania w czasie Aukcji, bez wiary w jej uczciwość. Jest to wyraźnie spuścizna ubiegłorocznych wydarzeń.
Ostatecznie, ogólny wynik był bardzo słaby, a osiągnięcia Stadniny w Michałowie - dwa konie sprzedane za sumę 83 000 euro to już nie porażka, nie pogrom a wielki skandal!!! Nie można sobie lekceważyć imprezy sztandarowej dla całej polskiej hodowli i tym samym kompromitować dokonań pokoleń hodowców.
Twórcy potęgi polskiej hodowli arabskiej, którzy stworzyli system selekcji oparty na ścisłej współpracy stadnin państwowych pod nadzorem fachowym inspektorów organu kontrolnego załamaliby się widząc co się dzieje obecnie.
Arogancja, buta widoczne na konferencjach prasowych, do tego rażąca ignorancja w ocenie rynku, brak profesjonalizmu w ocenie wartości koni a co najgorsze lekceważenie klientów odczuwalne przez nich mimo różnic językowych dały efekt oglądany w niedzielę. Jest to bardzo smutne a ogarnia mnie przerażenie, kiedy pomyślę co nas jeszcze czeka w przyszłości.
Kiedy wspomnę sobie naszych mentorów Andrzeja Krzyształowicza, Ignacego Jaworowskiego, Izabellę Pawelec-Zawadzką i wyobrażę sobie co oni mieliby dziś do powiedzenia to ogarnia mnie wstyd i żal.
Boję się również bardzo, że w ślad za tą porażką pójdą rozpaczliwe próby sprzedaży "rodowych sreber" czyli koni najwyższej wartości, które normalnie nie byłyby na sprzedaż. Nabywców takie konie na pewno znajdą, gdyż najlepiej się kupuje od kogoś kto sprzedać koniecznie musi. Są tacy, którzy doskonale potrafią wykorzystać takie sytuacje i tylko czyhają na okazję.
Nie zgadzam się z twierdzeniami, że rynek na konie arabskie jest obecnie słaby. Najlepiej o jego sile świadczą ceny uzyskiwane na coraz liczniejszych aukcjach na świecie. W szczytowym okresie zainteresowania arabami, w latach 80-tych, organizowane były niezliczone aukcje zarówno w USA jak i innych krajach co świadczyło wówczas o ogromnym potencjale tego rynku.
Kryzys, który później nastąpił wymiótł prawie wszystkie aukcje a ostała się tylko „nasza” polska, której przyszłość teraz jest poważnie zagrożona. Mam nadzieję, że czynniki odpowiedzialne za polską hodowlę koni sobie to uprzytomnią i wyciągną odpowiednie wnioski oraz że dotrze do nich - niestety po fakcie - wiedza, że nie reperuje się czegoś co nie jest zepsute.
Marek Trela