Sąd odroczył zaplanowaną na wtorek rozprawę o przywrócenie do pracy byłego szefa stadniny we Janowie Podlaskim. Rozchorował się świadek.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Marek Trela, odwołany w lutym przez Agencję Nieruchomości Rolnych wieloletni prezes janowskiej stadniny, walczy o przywrócenie do pracy i wypłacanie 36 tys. zł, czyli równowartości trzymiesięcznego wynagrodzenia.
– Powrót do Janowa sobie wyobrażam, ale nie wyobrażam sobie pracy w takim towarzystwie, ani bycia zależnym od ludzi, którzy to spowodowali – przyznaje Marek Trela. – Pozew musiał być taki, a nie inny, bo tylko w sądzie pracy mogę próbować dowiedzieć się jakie były przyczyny mojego odwołania – tłumaczy.
Trela w stadninie koni w Janowie Podlaskim pracował od 1978 r. Najpierw jako lekarz weterynarii, w 2000 r. został powołany na prezesa spółki. 19 lutego b.r. Agencja Nieruchomości Rolnych odwołała go ze stanowiska. Najpierw pojawił się argument „braku zaufania”, kilka dni później dołaczył do niego kolejny - „brak odpowiedniego nadzoru hodowlano-weterynaryjnego nad końmi arabskimi”.
Tymczasem, argumentacja strony pozwanej opiera się na tym, że Marek Trela był zatrudniony na czas pełnienia funkcji prezesa zarządu. Do wygaśnięcia stosunku pracy wystarczy więc zmiana w strukturach korporacyjnych spółki.
– Moje stanowisko znajduje oparcie nie tylko w orzecznictwie Sądu Najwyższego, ale także miało wyraz w orzecznictwie sądu w Jędrzejowie, gdzie Jerzy Białobok (odwołany w lutym prezes stadniny w Michałowie - przyp. red.) miał taką samą sprawę. Miał identyczną umowę i identyczne warunki jej rozwiązania. Tam sąd stwierdził, że umowa była zawarta na czas wykonywania określonej pracy i nie trzeba jej wypowiadać ani płacić odszkodowania – tłumaczy adwokat Grzegorz Fertak, pełnomocnik stadniny koni w Janowie Podlaskim.
We wtorek sędzia Waldemar Bańka postanowił odroczyć sprawę, bo na sali rozpraw nie stawiła się świadek - Anna Kowalczyk. O jej przesłuchanie wnioskuje pełnomocnik Marka Treli.
– Od 2000 do 2014 r. Anna Kowalczyk odpowiadała z ramienia ANR za bezpośredni nadzór właścicielski nad stadniną. Jej zeznania mogą mieć istotny wpływ na rozstrzygnięcie – przekonuje radca prawny Jacek Ciepluch.
Przypomnijmy, że na rozprawie w czerwcu sąd wysłuchał zeznań dwóch świadków, również pracowników ANR.
– Zawnioskowaliśmy też o złożenie odpisu aktu założycielskiego spółki z 2006 i 2007 r. – dodaje Ciepluch.
W aktach mają się znaleźć rozbieżności co to rzeczywistego, a formalnego zatrudnienia Marka Treli na stanowisku prezesa stadniny.
Być może wyrok zapadnie już w grudniu. Marek Trela obecnie prowadzi własną firmę doradczą w zakresie hodowli koni. Sprawę podwójnej licytacji klaczy Emira na sierpniowej aukcji, którą ma zbadać CBA, komentuje tak: – Oglądanie jak rujnuje się to, na co przez 30 lat pracowałem, nie jest żadną przyjemnością. Po tej aukcji czułem wstyd.