Za kilka dni przed bialskim sądem ruszy sprawa znanego tenora Marka T., który jest podejrzany o przywłaszczenie 4550 zł. - Chcą znowu skazać mnie po cichu, szybko, dla przykładu i postrachu dla innych, zgodnie z linią partii – komentuje śpiewak na swojej stronie internetowej.
Sprawa dotyczy wydarzeń ze stycznia ubiegłego roku. Bialskie Centrum Kultury organizowało wówczas koncert galowy „Bogusław Kaczyński in memoriam”. Podpisano w tej sprawie umowę z wykonawcą koncertu Witoldem Matulką. Podczas sporządzania dokumentów doszło jednak do pomyłki. Pracownik BCK przez przypadek wkleił numer konta innego tenora – Marka T. Chociaż umowa była później czytana przez obie strony, nikt nie wychwycił pomyłki. Po koncercie honorarium za koncert w wysokości 4550 złotych zostało przelane na rachunek podany w umowie. Wtedy okazało się, że pieniądze zamiast do faktycznego wykonawcy koncertu, trafiły do Marka T.
Artysta mimo próśb nie kwapił się do zwrotu pieniędzy. BCK przekazało więc sprawę prawnikom. Po wielokrotnych próbach negocjacji podejmowanych przez pracowników BCK z menadżerem pana T. zwrotu nienależnego honorarium nie udało się odzyskać. W związku z tym kancelaria prawna zgłosiła sprawę do prokuratora. A ta oskarżyła artystę o przywłaszczenie honorarium. Pod koniec kwietnia Sąd Rejonowy w Białej Podlaskiej wymierzył autorowi przeboju „Do przodu Polsko!” karę grzywny w wysokości 5 tys. zł. Jednak tego samego dnia oskarżony wniósł sprzeciw w tej sprawie i tym samym, wyrok stracił moc. Sprawa będzie więc rozpoznana w normalnym trybie. Pierwsza rozprawa za tydzień.
Znany tenor na stałe mieszka w Brukseli, ale regularnie do sprawy odnosi się na swojej oficjalnej stronie internetowej. „Chcą zamknąć mi usta. Jest wiele nieprawidłowości w mojej sprawie. (…) Niestety , sąd znowu nie powołał z mojej strony żadnych świadków i dowodów, o które wnosiłem . Druga strona ma ciągle i wciąż przywilej powoływania wszelkich dowodów i świadków. Jest to kompletna nierównowaga” – żali się śpiewak, a wnosił on, aby na świadków powołać Witolda Matulkę oraz Zbigniewa Kapelę dyrektora BCK. – Wymyślono na mnie „historyjkę”, banalną i prostą w myśl sloganu „Daj mi człowieka a paragraf się znajdzie” …. i się znalazł – stwierdza Marek T.
W obronę tenora stanęła jego córka Agata. – Ja chcę bronić mojego ojca. On jest osobą szczerą. Nigdy nikomu niczego nie ukradł ani nie przywłaszczył żadnych pieniędzy. Rozpętanie skandalu o taką sumę to jest śmiech na sali. Nikt nie chce wysłuchać mojego ojca – wyznała „Plejadzie”, dodając że Marek T. jest osłabiony chorobą nowotworową. – Sytuacja nie jest łatwa dla niego i całej rodziny. Nikt nie jest przygotowany na taką chorobę, a to wszystko trwa już parę długich miesięcy – stwierdziła pani Agata.
W Internecie można znaleźć informację, że w październiku Marek T. ma koncert w Poznaniu.