51-letni mężczyzna zmarł podczas prac polowych w Połoskach w gminie Piszczac. Rodzina mężczyzny na lekarza, który stwierdził zgon musiała czekać aż blisko pięć godzin. W tym czasie ciało mężczyzny cały czas leżało na polu - pisze „Słowo Podlasia”.
W dniu, w którym doszło do tragedii, temperatura powietrza wynosiła prawie 40 stopni. Kiedy 51-letni mężczyzna został znaleziony leżący na polu, okazało się, że już nie żyje. Rodzina wezwała pomoc. Przyjechali tylko sanitariusze, którzy potwierdzili śmierć mężczyzny. Ale do oficjalnego wystawienia aktu zgonu potrzebny jest lekarz. Bez takiego dokumentu zakład pogrzebowy nie może zabrać ciała. I tu zaczęły się problemy.
Jak mówi jedna z córek zmarłego, około godz. 13:30 razem z siostrą i bratem zadzwonili do miejscowego ośrodka zdrowia, aby poprosić o przyjazd lekarza. W słuchawce usłyszały, że lekarz może przyjechać, ale dopiero po tym jak skończy przyjmować pacjentów, czyli za około 5 godzin. Do tego czasu ciało ojca miało cały czas leżeć w upale, na słońcu.
Jak relacjonuje "Słowo Podlasia", fiaskiem zakończyło się również poszukiwanie innego lekarza, ponieważ w drugim ośrodku zdrowia rodzina dowiedziała się, że zmarły nie jest ich pacjentem i powinien czekać na lekarza, u którego się leczył.
Córka razem z bratem chcieli przyspieszyć przybycie doktora i około godziny 15 udali się do właściwego ośrodka zdrowia. Według ich relacji w kolejce na przyjęcie nie czekał żaden pacjent. Mimo to i mimo usilnych próśb nie udało im się przekonać lekarza, aby przyjechał wcześniej. Doktor przybył na miejsce dopiero około godziny 18.
Kobieta razem z rodzeństwem przez cały czas czuwała przy zwłokach ojca na pełnym słońcu. Nie może zrozumieć dlaczego lekarz nie wykazał odrobiny zrozumienia. – Nie rozumiem dlaczego tak się stało. Przecież Pan doktor mógł przyjechać jeszcze przed pracą – mówi z płaczem kobieta.