Pediatrzy, specjaliści chorób wewnętrznych oraz anestezjolodzy. Tych lekarzy brakuje najbardziej – wynika z raportu Polskiej Federacji Szpitali i Manpower.
Na liście 10 specjalności, w których najtrudniej pozyskać lekarzy na pierwszym miejscu są: pediatria i choroby wewnętrzne. Zaraz po nich wymienia się anestezjologię.
– Niestety to problem, który odczuwają przede wszystkim szpitale powiatowe. W szpitalu w Kraśniku na oddziale chorób wewnętrznych mamy 11 lekarzy, dzięki temu, że jest wsparcie pięciu lekarzy emerytów. Gdyby nie to, nie bylibyśmy w stanie obsadzić dyżurów – mówi Marek Kos, wiceprzewodniczący Komisji Ochrony Zdrowia i Rodziny w sejmiku województwa i były dyrektor szpitala w Kraśniku.
– Młodzi lekarze nie chcą robić specjalizacji z chorób wewnętrznych, bo to bardzo szeroka specjalizacja, wolą te bardziej szczegółowe. Do tego dochodzi fakt, że tak naprawdę w mniejszych powiatowych szpitalach oddziały wewnętrzne zaczynają bardziej przypominać oddziały geriatryczne, a praca z takimi pacjentami jest bardzo trudna.
Dodaje, że miejsca rezydenckie na oddziale chorób wewnętrznych w kraśnickim szpitalu nie były wykorzystane. – Zawsze mieliśmy wolne miejsca, bo chętne były tylko pojedyncze osoby. Podobnie było na pediatrii – przyznaje Kos. – Jeśli tylko zwolniło się jakieś miejsce np. w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Lublinie natychmiast osoby od nas przenosiły się tam.
Zdaniem Marka Kosa, taka tendencja będzie się utrzymywać, bo młodzi lekarze wolą większe ośrodki, w których są lepsze możliwości diagnostyki i leczenia. – Przez to średnia wieku lekarzy np. na oddziale pediatrii w kraśnickim szpitalu zbliża się do 55 lat – zaznacza Kos.
Na lukę pokoleniową zwraca też uwagę Jacek Kopacz z agencji rekrutacyjnej Manpower. – Co prawda na polskich uczelniach medycznych kształci się coraz więcej studentów, ale szybko rosnąca grupa to obcokrajowcy, którzy po zakończeniu nauki wracają. Rośnie też liczba absolwentów, którzy decydują się na emigrację ze względu na brak miejsc specjalizacyjnych – zauważa Kopacz. – Niestety większość studentów mimo wysokiego poziomu kompetencji nie dostanie się na wymarzoną specjalizację z powodu limitów. Korzystają z tego głównie Niemcy i Czechy, które stwarzają doskonałe warunki do nauki i pracy w zawodzie.
– Większym problemem niż brak lekarzy jest ich nieproporcjonalne rozmieszczenie – skupiają się wokół dużych ośrodków, a w szpitalach powiatowych jest ich jak na lekarstwo. Nie chodzi tu tylko o lepsze zarobki, ale znacznie większą możliwość rozwoju osobistego i zawodowego, na który stawiają teraz młodzi medycy – komentuje Marek Stankiewicz, rzecznik Lubelskiej Izby Lekarskiej.
– Pocieszający jest fakt, że ustała fala emigracji lekarzy, ale niestety utrzymuje się inne zjawisko. Lekarze nie wiążą się z jednym konkretnym szpitalem, tylko dyżurują np. w różnych placówkach w województwie w ciągu tygodnia, a w weekend latają np. na dyżur do szpitala w Edynburgu.