W ostatni weekend w Janowie Podlaskim odbył się VI Jesienny Pokaz Koni Arabskich Czystej Krwi połączony z II Jesienną Aukcją Koni Arabskich. W czasie gdy araby prezentowały się w hali stadniny, w sąsiedniej oborze cielęta brodziły w gnojowicy.
Nasz czytelnik w przerwach pomiędzy pokazami podziwiał stajnie. Gdy w budynkach na terenie stadniny zobaczył cielaki, był zszokowany.
– Na pytanie, dlaczego nikt nie wywozi z chlewów obornika, napotkany pracownik stadniny tylko się uśmiechnął. Gdyby w takich warunkach prowadzona była hodowla przez osobę prywatną, zapewne sąd odebrałby jej zwierzęta! – bulwersuje się nasz czytelnik.
Marek Trela, prezes Stadniny Koni w Janowie Podlaskim, potwierdza, że taki incydent miał miejsce.
– Przyznaję, sam zauważyłem, że nie było podścielone. Już wyciągnąłem konsekwencje, m.in. udzieliłem nagany zootechnikowi. Ale trzeba pamiętać, że wystarczy, że przez dzień się nie podścieli cielakom i już jest u nich mokro – tłumaczy prezes Trela.
Prezes podkreśla, że tego dnia w stadninie miała miejsce nadzwyczajna sytuacja. Jak tłumaczy, przez całą sobotę i niedzielę duża część załogi pracowała przy sianokosach i przygotowaniu kiszonek z kukurydzy.
– Obsługi obory nie było na miejscu. Brakuje ludzi, bo część zespołu jest na zwolnieniach i urlopach. Wskutek mokrego lata mieliśmy duże kłopoty z zebraniem pierwszego pokosu siana – tłumaczy Trela.
Stadnina jest pod stałym nadzorem służb weterynaryjnych. – To zakład na poziomie, prestiżowy. Raz mieliśmy sygnał o gorszej sytuacji bydła, ale się nie potwierdził – mówi Jacek Martyniuk, zastępca powiatowego lekarza weterynarii w Białej Podlaskiej.