Okazuje się, że sprawa podwyżki czynszu na terenie Radzynia budzi emocje nie tylko wśród lokatorów. Po opublikowanym w zeszłym tygodniu na łamach Dziennika artykule dotyczącym tej kwestii, swój punkt widzenia postanowili przedstawić tamtejsi radni.
- Decyzja była częściowo podyktowana koniecznością zlikwidowania dużych rozbieżności w opłatach wnoszonych przez najemców i właścicieli mieszkań. Zatwierdzając program widzieliśmy osiągnięcie tego celu przez podniesienie czynszu, z jednej strony, ale i obniżenie kosztów. Przyglądając się funkcjonowaniu ZGL - wyjaśnia Zdzisław Woś, przewodniczący samorządowej komisji rozwoju gospodarczego miasta. Radny dodaje, że samo ustalanie stawek nie należy do kompetencji rady, jest ustawowo zarezerwowane dla władzy wykonawczej, w tym wypadku burmistrza.
Choć zdaniem przewodniczącego Rady Miasta Jacka Woźniaka, radnych zaskoczyła wysokość podwyżki. Nie mają oni możliwości jej zawetowania, gdyż rada nie ma takich uprawnień.
- Możemy tylko wnioskować do burmistrza o rozpatrzenie innych możliwości. Być może lepszym rozwiązaniem byłoby stopniowe podnoszenie czynszu. Program samofinansowania uchwaliliśmy przecież na cztery lata. Dlaczego czynsz od razu wzrósł od razu o 73 procent, trzeba spytać burmistrza - mówi Jacek Woźniak.
Postanowiliśmy pójść za radą przewodniczącego, próbując nawiązać kontakt z burmistrzem. Jednak okazał się osobą nieuchwytną. Nie znaleźliśmy też w radzyńskim magistracie nikogo, kto mógłby się wypowiedzieć w jego imieniu.
Dlaczego zmiany w finansowaniu lokali są potrzebne, starają się wytłumaczyć radni. Ogólna suma wydawanych przez Radzyń na cele mieszkaniowe pieniędzy wynosiła w zeszłym roku milion 474 tysiące złotych, a na inwestycje przekazano milion 700 tysięcy. Zdaniem radnych tak nie może być.
- Poza tym warto, by ludzie wiedzieli, że niczego nie robimy pod stołem. Każdy ma prawo uczestniczyć w sesjach i domagać się odpisu dokumentów, jeśli nie są one utajnione. Można też żądać od burmistrza i rady zmian w podejmowanych decyzjach - przypomina Z. Woś. •