Na przebudowę wjazdu do posesji, na koszt wykonawcy, nie zgadza się Tadeusz Dzięgielewski z Parczewa oraz jego rodzina. Inwestor, którym jest Zarząd Dróg Wojewódzkich w Lublinie, nie zdołał przekonać opornego mieszkańca, aby zmienił zdanie. O konflikcie informowaliśmy już Czytelników.
Zdaniem Dzięgielewskich to nieprawda, ponieważ, jak twierdzą (pokazując na dowód kopie pism) na każdym etapie inwestycji, począwszy od momentu projektowania przez urząd wojewódzki, zgłaszali pisemne protesty.
Od początku ich zdaniem, wjazd na posesję był za wysoki. Z kolei W. Życzyński podkreśla, że ogrodzenie posesji właściciel wykonał samowolnie zbyt blisko drogi. Przepisowa granica od krawędzi jezdni powinna wynosić 8 metrów, a jest 4,6.
Dzięgielewscy twierdzą, że mają wymagane pozwolenie na wybudowanie ogrodzenia w takiej odległości. Natomiast dyrektor Życzyński podkreśla, że badał całą sprawę i zaprzecza, że takowe pozwolenie znajduje się u powiatowego inspektora nadzoru budowlanego w Parczewie.
Ostatnio ZDW zwrócił się do Dzięgielewskich z propozycją podwyższenia bramy i furtki, co złagodziłoby wjazd. Niestety, nie zgadzają się na to, oczekując wywłaszczenia. Sądzą, że jeżeli do tego dojdzie, za czym jest także ZDW, państwo przejmie prawie całą posesję wraz domem. Powołują się na odpowiednie przepisy. Odszkodowanie dałoby wówczas Dzięgielewskim ogromne pieniądze, na co cały czas liczą.
Obie strony nie mogą nic uzgodnić. Dzięgielewscy uważają, że wyjazd z ich posesji i tak jest za wysoki, a po ostatniej modernizacji, która właśnie się zakończyła (zostawiono jedynie odcinek koło ich zabudowań), nie daje się wjeżdżać na podwórko ani wyjeżdżać z niego bez dużych problemów. Grozi to uszkodzeniem podwozia samochodu. Tadeusz Dzięgielewski jest człowiekiem schorowanym, kilka razy dziennie korzysta z auta, bo to jedyny środek lokomocji, jakim może się poruszać. •
Nasz Komentarz
- Mleko się rozlało tak dawno, że plama po nim już dawno wyschła. Zamiast roztrząsać w nieskończoność, czyja to była wina, obie strony powinny idąc na kompromis wreszcie się dogadać. To żenujące widowisko już zbyt długo trwa. Nie będziemy więcej się jego istotą zajmować. Bo że jakiś urzędnik kiedyś nie wziął po uwagę skarg Dzięgielewskich i zatwierdził projekt dla nich niekorzystny w jednym punkcie, to ulica i tak już jest zmodernizowana i może niech się wypowiedzą ci, co po niej codziennie jeżdżą.•