Nie zapowiada się na szybką sprzedaż koni wylicytowanych podczas tegorocznej aukcji Pride of Poland. Drugi już potencjalny kupiec, hodowca z RPA, poprosił o odroczenie o tydzień terminu wpłaty 10-proc. zaliczki. – Ja w tę transakcję nie wierzę – mówi tymczasem Lucjan Cichosz, prezes janowskiej stadniny.
Po skandalu wywołanym przez Francuza Thierrego Barbiera, który wylicytował konie za 990 tys. euro, a potem zapadł się pod ziemię, Polski Klub Wyścigów Konnych w Warszawie, organizator Pride of Poland, zaczął szukać nowych nabywców na trzy klacze (stadnina z Białki wycofała się ze sprzedaży Egirii, która miała pójść za 115 tys. euro). I znalazł – w Republice Południowej Afryki.
Nowy kupiec zobowiązał się do zapłaty 10-proc. zaliczki. Pieniądze – według zapowiedzi – miały wpłynąć na konta stadnin w Janowie Podlaskim i Michałowie w zeszłym tygodniu.
– Na dziś tych pieniędzy na koncie nie mamy – przekazała nam wczoraj Monika Słowik ze Stadniny Koni Michałów, która przelew miała dostać do 10 listopada. I to miał być najwyższy transfer, bo za Poganinkę i Esmeraldię najpierw Francuz, a teraz tajemniczy nabywca z RPA oferowali odpowiednio 220 tys. oraz 400 tys. euro.
Mniejsza zaliczka (Euzona została wylicytowana za 220 ty. zł) miała trafić na rachunek spółki z Janowa.
– Do dziś pieniądze nie wpłynęły – przekazał we wtorek prezes stadniny Lucjan Cichosz. – I, szczerze mówiąc, nie sądzę, że wpłyną – dodał. Jak zaznaczył, nie zna osobiście potencjalnego kupca z RPA. – Może dlatego że prezesem stadniny jestem dopiero od dwóch lat, ale w tym roku na aukcji go nie było – mówi.
Osobiście nie zna też tego kupca prezes PKWK Krzysztof Kierzek. Mówi o kontaktach telefonicznych i za pomocą internetowych komunikatorów. – Poprosił nas o tygodniowe przesunięcie zapłaty zaliczki, tłumacząc to bankowymi procedurami – powiedział Dziennikowi prezes PKWK.
A co będzie, gdy i tym razem nie dojdzie do transakcji? Umowa między PKWK a stadninami obowiązuje do końca tego roku. – Oferta jest cały czas otwarta – mówi o nie sprzedanych koniach prezes Kierzek.
Koszty organizacji Pride of Poland wyniosły 335 tys. zł netto (czyli około 412 tys. brutto). PKWK od każdej transakcji dostaje 6 proc. prowizji. Według prezesa Kierzka mimo problemów z zapłatą za wylicytowane klacze, impreza finansowo zakończyła się na plusie.