Ponad 3 miliony złotych kosztowała organizacja tegorocznego czempionatu koni arabskich i aukcji Pride of Poland, która skończyła się głośnym skandalem. Na razie wpływy ze sprzedaży są prawie na tym samym poziomie co koszty imprezy.
O wydatki i dochody zapytali posłowie KO Dorota Niedziela i Kazimierz Plocke. Z odpowiedzi Rafała Romanowskiego, sekretarza stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi, wynika że do tej pory potwierdzono sprzedaż 10 koni za 641 tys. euro (ok. 3 mln 6 tys. zł), a łączne koszty imprezy wyniosły 3 mln 92 tys. zł. Oznacza to, że koszty są wyższe niż dochody o 86 tys. zł.
Organizatorów imprezy było dwóch. Polski Klub Wyścigów Konnych odpowiadał za aukcję Pride of Poland. Jej koszty wyniosły 335 tys. zł netto (czyli około 412 tys. brutto).
Z kolei XLIV Narodowy Pokaz Koni Arabskich Czystej Krwi organizowała stadnina w Janowie Podlaskim, której zapłaci za to KOWR (państwowa instytucja jest właścicielem stadniny). Kwota wynagrodzenia to 2,68 mln zł.
Wysoko podbijał, ale nie zapłacił
Wszystko przez skandal wywołany przez Francuza Thierrego Barbiera, który za 990 tys. euro wylicytował cztery klacze, ale nigdy za nie nie zapłacił. Na konto stadniny w Michałowie powinno wpłynąć 620 tys. euro, w Janowie 255 tys. euro, a w Białce 115 tys. euro.
Tuż po sierpniowej aukcji okazało się, że nie wywiązywanie się z umów przez Francuza to nie przypadek, ale jego przypadłość. W połowie września wysłano do niego noty karne (30 proc. wylicytowanej kwoty) i zaczęto szukać nowych kupców na konie, z wyjątkiem Egirii z Białki (podczas aukcji Egiria osiągnęła kwotę 115 tys. euro).
– Klacz nie została odebrana, w związku z czym została wycofana ze sprzedaży. Poza tym jest źrebna, w marcu spodziewa się potomstwa. To bardzo cenna klacz, raczej nie będziemy wystawiać jej drugi raz. Są na nią klienci, ale nie podejmujemy rozmów o sprzedaży – zaznacza Hanna Sztuka, kierownik stadniny w Białce.
Są nowi chętni na konie
W Michałowie i Janowie nadal czekają na pieniądze od kupca, tym razem z RPA, którego w miejsce Barbiera znalazł PKWK. Za Poganinkę i Esmeraldię z Michałowa Francuz oferował odpowiednio 220 oraz 400 tys. euro. Tyle samo ma zapłacić nowy nabywca.
– Na przelew czekamy do 10 listopada – mówi Monika Słowik ze Stadniny Koni Michałów.
220 tys. euro ma z kolei dostać Janów za Euzonę. – Według stanu na dziś pieniądze nie wpłynęły na konto spółki – przekazał nam we wtorek Lucjan Cichosz, prezes stadniny w Janowie.
A czy realna jest zapłata kary umownej od Thierrego Barbiera?
– Jeśli mam być szczery, to ja w to nie wierzę. Żeby dojść swojego, trzeba by iść do sądu, a to z uwagi na złożoność sprawy jest jałowe i zachodzi obawa, że koszty postępowania mogą być wyższe niż wartość kary umownej. Mam przeświadczenie, że nic to nie da – przyznaje otwarcie.
Przy okazji prezes Cichosz podkreśla, że to PKWK był odpowiedzialny za przygotowanie umów sprzedaży oraz wypełnienie ich postanowień.
3 miliony za dwie imprezy
Organizatorzy obu imprez przekonują, że „jest dobrze”. – Na pewno wygenerowaliśmy jakiś plus – ocenia Krzysztof Kierzek, prezes PKWK, podkreślając, że prowizja Klubu z tytułu sprzedanych koni podczas aukcji Pride of Poland wyniosła 6 proc., ale tylko pod warunkiem zaksięgowania wpłat. Taka sama ma być jej wysokość w przypadku dopięcia umowy z południowoafrykańskim kontrahentem. Pytany o inne przychody prezes Kierzek wymienia wpływy z biletów, czy umów sponsorskich. – Ale są to szczegóły związane z tajemnicą handlową.
Z kolei dla stadniny 2,68 mln zł za organizację czempionatu to swoisty zastrzyk finansowy od jej właściciela, czyli KOWR.
Na wysokie koszty organizacji tegorocznej aukcji i czempionatu oraz zlecenie tego dwóm podmiotom zwraca uwagę Marek Szewczyk, autor bloga Hippologika.
– Cała rozróba z wyrzuceniem poprzedników prezesów stadnin, czyli Marka Treli z Janowa i Jerzego Białoboka z Michałowa, wiązała się z tym, że zarzucano im, że aukcje Pride of Poland i czempionat organizowała prywatna firma Polturf Barbary Mazur. Miało to być okradanie państwa, bo przecież stadniny same lepiej by to przeprowadziły – przypomina Marek Szewczyk.
Tymczasem Polturf organizował obie imprezy samodzielnie, a zyskiem było 12 proc. ze sprzedaży koni. Łatwo więc wyliczyć, że w tym roku byłoby to 360 tys. zł, a nie ponad 3 mln zł.
Polturf organizował imprezy przez kilkanaście lat, od 2016 roku już tego nie robi. Według ustaleń CBA, które ujawnił ówczesny minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel, stadniny miały tracić na współpracy z tą spółką. Z samej tylko sprzedaży koni w 2015 roku firma dostała ponad 2 mln zł.
Śledztwo w sprawie rzekomej niegospodarności w Janowie Podlaskim od 6 lat prowadzi prokuratura w Lublinie, ale nikt do tej pory nie usłyszał zarzutów. Przez ten czas w stadninie było już pięciu różnych prezesów.