Antoni Tatarkin nie chce już żyć. Chodził z prośbą o pomoc, gdzie tylko się dało. Niewiele uzyskał. Dzisiaj nie ma na chleb, opał, zalega za prąd. Jest tak słaby fizycznie, że prawie nie wychodzi z domu.
Starał się o świadczenie pieniężne. Odwiedzał różne instytucje, stawał przed komisjami. Zbierał i dołączał do podań zaświadczenia, a potem w jednej z odmownych decyzji przeczytał, że "z uwagi na trudną sytuację finansową ośrodek nie ma możliwości zaspokojenia wszystkich zgłaszanych potrzeb”.
Antoni Tatarkin przyznaje, że korzystał sporadycznie z pomocy w naturze, ale to na dłuższą metę nie rozwiązało jego problemów. Nadal straszliwie bieduje. Niedogrzany barak z przeciekającym dachem to całe jego mieszkanie.
- W październiku w PCK dali mi niecałą tonę węgla, nie została już nawet grudka - pan Antoni pokazuje składzik na opał. Sąsiedzi dziwią się, że przetrwał niedawne dwudziestostopniowe mrozy.
- Wiem, jak ten człowiek żyje, ale dzisiaj nikomu nie jest łatwo. Jestem bezrobotny, mam dzieci na utrzymaniu, robię co mogę, aby je wyżywić. Ten pan mógłby jeszcze popracować, a z tego, co słyszałem, wybrzydza, marudzi, żąda nie wiadomo czego - mówi mieszkaniec ulicy.
- To osoba nieszczęśliwa, chora i samotna, do tego niezaradna. Najłatwiej powiedzieć o kimś takim, że sam jest sobie winien, a to przecież nie tak - oponują działacze PCK znający sytuację.
Na naszą prośbę pomoc Antoniemu Tatarkinowi oferuje Leon Sosiński, prezes Biasovu. - Zbierzemy w zakładzie odpady drzewne. Będą to płyty wiórowe, trzeba je rozrąbać. Nadają się do palenia w domowym piecu, trzymają ciepło - zapewnia szef firmy i obiecuje dowiezienie ładunku na miejsce. Przetrwanie chłodów będzie dla naszego bohatera mimo wszystko trudne. Dlatego zwracamy się do Państwa z gorącym apelem o udzielenie mu wsparcia materialnego w postaci opału i żywności. Meble w dobrym stanie i telewizor też się przydadzą.