Andrzej Kot z Białej Podlaskiej ma szansę uchronić swoje mieszkanie przed licytacją. Miasto przejmie bowiem szalet, który do tej pory prowadził jako jednoosobowa firma. Dzięki temu mężczyzna będzie mógł spłacić dług wobec ZUS.
Większą część długu udało się umorzyć. Jednak do zapłaty zostało 50 tys. zł. W styczniu ZUS chciał je odzyskać, licytując mieszkanie małżeństwa Kotów. Ostatecznie licytację zawieszono. Pracownicy ZUS odwiedzili pana Andrzeja i pomogli mu złożyć wniosek o rozłożenie długu na raty.
Wczoraj dyrektor biura posła Abramowicza poinformowała dziennikarzy, że zadłużony mężczyzna ma szansę wyjść na prostą.
- Udało się uratować nadzieję pana Andrzeja Kota i jego małżonki na ocalenie mieszkania przed licytacją i zapewnić im środki do życia - oświadczyła Katarzyna Golec. - Prowadzenie szaletu przejęła spółka miejska ZGL i zatrudniła tam pana Andrzeja, jako pracownika na etacie.
Poseł Adamowicz zapowiedział, że będzie walczył o zmianę prawa, dotyczącego składek ZUS. Jego zdaniem ich wysokość powinna być uzależniona od przychodów przedsiębiorcy.
62-letni Andrzej Kot był w wyjątkowo trudnej sytuacji. Mieszkanie to dorobek jego życia. Mężczyzna przeszedł dwa zawały. Jego żona nie pracuje. Średni przychód z prowadzenia szaletu wynosił 1300 zł. Co miesiąc miasto dokładało panu Andrzejowi tysiąc złotych.