Tadeusz Ługowski zostawił firmę na skraju bankructwa i spokojnie objął posadę wiceburmistrza Międzyrzeca Podlaskiego - żalą się byli podwładni dyrektora.
- Dyrektor Ługowski pozostawił firmę i ludzi w ekonomicznym bagnie. Mamy 500 tys. zł strat. Do tego dochodzą zobowiązania sięgające 600 tys. zł. W takiej sytuacji nikt nam nie da kredytu! Napisaliśmy list protestacyjny do prasy! - mówi z goryczą Elżbieta Bajor, jedna z kilkunastu osób, protestujących przeciwko działalności b. dyrektora Przedsiębiorstwa Konserwacji Urządzeń Wodnych i Melioracyjnych w Międzyrzecu Podlaskim, zatrudniającego 36 osób.
Co zarzucają byłemu dyrektorowi? Że odchodząc z firmy zostawił im tylko stary, trzydziestoletni sprzęt. Że od października ub.r. przedsiębiorstwo nie miało wiele pracy, choć pogoda była sprzyjająca. Że nie wszystkie przetargi przyniosły zysk i firma poniosła spore straty m.in. podczas prac w Nadleśnictwie Garwolin i w trakcie robót na moście Szumiatka. Wreszcie mają żal do byłego szefa, że odszedł na ciepłą posadkę, a pracowników zostawił w beznadziejnym położeniu.
- Ludzie po podwyżce zarabiają zaledwie 900-1100 zł netto. A dyrektor - twierdząc, że to z powodu trudnych warunków finansowych - nie naliczył funduszu socjalnego i nie wypłacił ludziom świadczeń urlopowych. Wstrzymał nawet wydawanie środków czystości i herbaty. Ale sam dostał podwyżkę - żalą się przedstawiciele załogi.
Tadeusz Ługowski nie zgadza się z tymi zarzutami. - Na swoją podwyżkę dostałem zgodę już w 2003 lub 2004 roku. Bez mała dwa lata nosiłem głęboko ją w sercu i w teczce... Wreszcie po wypracowanym zysku w 2005 roku, podniosłem swe płace do 7,3 tys. zł brutto - tłumaczy.
Podkreśla, że podwyżki dostali też pracownicy. - A kiedy przedsiębiorstwo znalazło się na skraju zapaści, poręczyłem zobowiązania osobistym majątkiem - mówi były dyrektor. Dodaje, że już od 1991 roku starał się o komunalizację PKUWiM, ostatniego w kraju przedsiębiorstwa państwowego tej branży. Nic z tego nie wyszło, gdyż firma świadczyła usługi nie tylko w Międzyrzecu. Być może uda się teraz, nad czym b. dyrektor, a teraz zastępca burmistrza, wraz ze swoim szefem usilnie pracują.
- Chcielibyśmy przekształcić przedsiębiorstwo w spółkę komunalną. Jest szansa, by wzięła udział w rekultywacji starego wysypiska odpadów i budowie nowego - wyjaśnia Ługowski.
Burmistrz Artur Grzyb powiedział nam, że nie interesują go pretensje byłych podwładnych wiceburmistrza. To sprawa między Ługowski a jego dawną załogą.