- Nie zmieniłem stosunku do tej inwestycji. Od dawna stoję na stanowisku, że ta inicjatywa powinna znaleźć po stronie administracyjnych decyzji swój konstruktywny finał. Jeśli na liczne pytania, czy ta inicjatywa ma szanse powodzenia, odpowiadam, że nie wiem, to odnosi się do możliwości finansowych inwestorów. Nie kwestionuję tych możliwości, ale zachowuję ostrożność wobec zapowiedzi inwestycji wartości kilku miliardów dolarów. Pamiętam, że do Polski przychodzi rocznie tylko 7-8 miliardów dolarów inwestycji zagranicznych.
•Co Pan zrobił, aby poprzeć starania samorządów o przeznaczenie lasów pod budowę portu cargo i strefy gospodarczej?
- Po pierwsze, sprawa jeszcze się toczy. Po drugie, błędem jest interpretowanie obecnego stanu prawnego, po decyzjach ministra Żelichowskiego, jako blokowania prac przygotowujących inwestycję. Warto przypomnieć, że wnioski po części z winy samorządów, musiały być w styczniu tego roku składane po raz drugi. Wcześniejsze wnioski, także z powodu złych sugestii poprzedniej administracji rządowej były wadliwe. Dlatego wielokrotnie interweniowałem u ministra Żelichowskiego. Zorganizowałem jego spotkanie z samorządami i przedstawicielami inwestorów. Delegacja ministra wizytowała rejon Białej Podlaskiej. W wyniku tego w połowie stycznia złożono powtórne wnioski. W lutym minister środowiska pozytywnie odniósł się do wniosku Zarządu Miasta i nie zgodził się na wniosek Zarządu Gminy w Białej. Jednocześnie poinformował, że rozpoczęcie inwestycji na lotnisku będzie dla niego wystarczającym powodem do ponownego rozpatrzenia wniosku gminy.
•Kiedy dowiedział się pan o odmownej decyzji ministra Żelichowskiego?
- Nie jest to decyzja odmowna, ale warunkowa. Dowiedziałem się o niej, kiedy została podana do wiadomości publicznej. Wcześniej minister sygnalizował mi pozytywną decyzję w sprawie wniosku Zarządu Miasta. Ale obie decyzje - i pozytywną, i negatywną - trzeba oceniać łącznie. Nie jest to zamknięcie drogi dla inwestycji. Tymczasem okazało się, że bez wprowadzania informacji na posiedzenie rządu, w sprawie jednego wniosku można było podjąć decyzję pozytywną, a w sprawie drugiego warunkową. Na tym etapie debatowanie na Radzie Ministrów nie było konieczne.
•Co stoi na przeszkodzie, że sprawa portu cargo i strefy gospodarczej nie trafia na posiedzenie Rady Ministrów?
- Do tej pory nie było to konieczne. Na pewno potrzebna jest ze strony inwestora bardziej pogłębiona analiza finansowa projektu - oszacowanie ryzyka. Pamiętajmy, że Rada Ministrów nie jest instancją odwoławczą od wydawanych w trybie administracyjnym decyzji ministra.
•Czy politycy SLD liczą bardziej na przyszłe miejsca pracy dla swoich elit w Brukseli, aniżeli na rozwój miejsc pracy dla bezrobotnych w kraju?
- To pytanie zawiera tezę: zajmujecie się sobą, a nie problemami ludzi. To oczywista nieprawda. Każda decyzja rządu rozpatrywana jest z punktu widzenia jej wpływu na rynek pracy. Od września zacznie funkcjonować, wspomagający zatrudnienie absolwentów, program "Pierwsza Praca,” wcześniej nastąpią zmiany w Kodeksie Pracy, przedstawione zostaną inne ustawy ułatwiające działania przedsiębiorcom. Rozpatrujemy nawet tak kontrowersyjne działania, jak czasowe ograniczenie możliwości zarobkowania przez emerytów. Integracja z Unią Europejską może mieć pozytywny wpływ na rynek pracy w Polsce. Choćby przez skracanie okresów przejściowych na swobodne zatrudnianie się w krajach Unii, możliwość zatrudnienia się w niektórych zawodach bez okresów przejściowych, staże dla absolwentów. Czym innym jest natomiast wynikająca z integracji konieczność skierowania do administracji w Brukseli grupy polskich urzędników. Z żalem muszę powiedzieć, że dzisiaj nie ma takiej grupy i nie jest to problem elit tej czy innej partii politycznej, ale braku przygotowanej, dobrej kadry. Nie chodzi tylko o bariery językowe, ale także o znajomość unijnego prawa, procedur postępowania, itp. Wybór kandydatów i konkurencja muszą tu być bardzo szerokie. Ta sprawa nie może być zamknięta tylko dla wąskich grup wtajemniczonych.
•Dlaczego nie poparł Pan starań o kontrakt regionalny (100 mln zł) na rozwój regionu lubelskiego?
- Nie zwykłem popierać obietnic bez pokrycia. Za kontraktami nie stały realne możliwości finansowe. Przypomnę, że jak stwierdził z trybuny sejmowej Premier, "rząd Jerzego Buzka oszukał marszałków obiecując im pieniądze, których nie było.” Nie zamierzam oszukiwać ludzi i mamić ich pustymi gestami.