• Ponad dwa tygodnie na fotelu prezesa stadniny koni w Janowie Podlaskiej. Na co przeznaczył pan ten okres?
- Musiałem dokładnie przyjrzeć się, jak aktualnie funkcjonuje stadnina. Zapoznałem się z załogą i finansami spółki. To nadal trwa, bo obiekt jest duży. Nie zdążyłem jeszcze obejrzeć całego ponad 1700-hektarowego areału. Poza tym, próbuję rozmawiać ze wszystkimi o tym, co się dzieje w stadninie. Uważam, że rozmowa jest niezbędna, bo nie chcę kierować stadniną sam. Wolę mieć rozeznanie, co pracownicy o danej sprawie sądzą. Musimy dołożyć wszelkich starań aby spółka nie przynosiła strat.