Nowoczesny zegarek typu smartwatch sprezentował sobie z publicznych pieniędzy prezydent Białej Podlaskiej. Lubelska Fundacja Wolności uważa, że to marnowanie publicznych pieniędzy na gadżety. Koszt takiego zegarka to 1,3 tys. zł brutto. Michał Litwiniuk (PO) tłumaczy, że i tak zrezygnował z zakupu nowego, droższego telefonu.
Do zakupów doszło w grudniu. Oprócz smartwatcha, zastępca prezydenta Maciej Buczyński otrzymał telefon służbowy za 3,5 tys. zł brutto.
– Obiecaliśmy mieszkańcom skromne i racjonalne wydatkowanie pieniędzy – mówił na jednej ze styczniowych konferencji prasowych prezydent Michał Litwiniuk.
To było wtedy, gdy rezygnował z usług gdyńskiej kancelarii „Jedliński, Bierecki i Wspólnicy”. O skromniejszym urzędzie prezydent mówił również podczas powoływania swojego zastępcy Macieja Buczyńskiego. Wcześniej w magistracie było dwóch zastępców prezydenta. Jak więc prezydent tłumaczy się teraz z takiego zakupu?
– Zaproponowano mi zakup nowego telefonu z najwyższej półki, jak to miało miejsce w przypadku odchodzącego prezydenta, ale uznałem to za zbędny wydatek, bo okazało się, że używany przeze mnie telefon z 2016 roku jest wciąż w zasobach urzędu.
Zdecydowałem się na zegarek z funkcją telefonu, kilkakrotnie tańszy od najnowszych smartfonów – zaznacza. – Bialczanie wiedzą i widzą, że realizuję wizję skromniejszego urzędu. Nie używam samochodu służbowego do celów prywatnych, do pracy dojeżdżam rowerem, nie zatrudniam kierowcy, zrezygnowałem z powoływania drugiego zastępcy – dodaje Litwiniuk.
Smartwatch to, według branżowych serwisów, inteligentny zegarek. Urządzenie ma wbudowany system Android, połączenie z internetem, GPS, może nawet zmierzyć tętno.
– To jest uznawane jako gadżet i trudno mi sobie wyobrazić, do jakich obowiązków w pracy prezydenta jest on przydatny – mówi Krzysztof Jakubowski, prezes lubelskiej Fundacji Wolności, która patrzy władzy na ręce, w tym przypadku dosłownie. – Nie wiem, czy nie jest to raczej marnowanie publicznych pieniędzy. Na pewno nie świadczy to o skromności władzy, ale raczej o przepychu – uważa Jakubowski i przypomina sobie sytuację z Lublina. – Poprosiliśmy o wyciągi ze służbowych kart i wówczas duże oburzenie opinii publicznej wywołał zakup etui na telefon służbowy – opowiada.
Jego zdaniem większość prezydentów miast radzi sobie bez służbowych smartwatchów. Fundacja Wolności wystąpiła do bialskiego Urzędu Miasta o uzasadnienie takiego zakupu z pieniędzy podatników.
Taki wydatek nie jest też zrozumiały dla Adama Chodzińskiego, obecnie radnego Zjednoczonej Prawicy, a wcześniej zastępcy prezydenta Dariusza Stefaniuka. – Telefon, owszem, jest narzędziem pracy dla prezydenta, ale taki gadżet, jakim jest smartwatch, ani nie poprawi jakości pracy, ani nie wpłynie na świeże pomysły obecnego prezydenta. Uważam, że to awangardowy gadżet, zabawka dla dużych chłopaków – stwierdza Chodziński.
Przyznaje, że sam ma kilka zegarków, ale kupił je z prywatnych pieniędzy. – Nie postrzegam pozytywnie tego typu wydatków, zwłaszcza, że w kampanii wyborczej pan prezydent mówił o oszczędzaniu. Widać, że były to słowa rzucane na wiatr – zauważa radny i zapowiada, że klub Zjednoczonej Prawicy przyjrzy się dogłębniej obecnym wydatkom urzędu.