Wiele powodów do zadowolenia ze swoich władz mieli podczas trudnych dni po przejściu burzy śnieżnej mieszkańcy wsi w gminie Łuków. Drogi gminne i powiatowe były tu najbardziej przejezdne, najkrócej były też zamknięte szkoły.
- Doszliśmy do wniosku, że w sytuacji kryzysowej jeżdżenie z podniesionym pługiem przez drogę powiatową aż do momentu wjechania na drogę gminną jest bez sensu, to strata czasu i pieniędzy na paliwo. Dlatego, kiedy firma z gminy Krzywda, która wygrała przetarg na odśnieżanie dróg powiatowych, zawiodła sami zaczęliśmy odśnieżać zarówno drogi gminne, jak i powiatowe - mówi Kazimiera Goławska, wójt gminy Łuków.
Maszyny z Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej w Krynce - ciągniki dużej mocy "kirowce” K 700, równiarki a w najtrudniejszych miejscach ładowarki Fadroma Ł35 odśnieżały 119 kilometrów dróg gminnych i 63 kilometry dróg powiatowych. Na przejezdności dróg władzom gminy zależało też dlatego, że zaspy z gminie otaczającej miasto będące gospodarczym i komunikacyjnym centrum powiatu, mogłyby sparaliżować drogi w całym powiecie. - W tak ciężkich warunkach sprawdzał się jedynie ciężki sprzęt, zawodziły zwykłe ciągniki z pługami - wyjaśnia Dziennikowi koordynujący odśnieżanie przewodniczący rady gminy Zbigniew Tomasiewicz.
Dzięki nieustannej pracy maszyn przez 24 godziny na dobę, drogi w całej gminie były całkowicie przejezdne już po 48 godzinach od feralnej nocy z 2 na 3 stycznia a szkoły były zamknięte tylko przez dwa dni.
- Utrzymywaliśmy w dobrym stanie najważniejsze drogi, w sytuacjach wyjątkowych odśnieżaliśmy też mniej uczęszczane dróżki, na przykład, kiedy chodziło o pilny dojazd chorego do lekarza - podkreśla K. Goławska.
Za odśnieżanie dróg powiatu przez gminę zapłaci Zarząd Dróg Powiatowych, prace na gminnych drogach, przez kilka krytycznych dni po nowym roku, kosztowały 45 tysięcy złotych. W ciągu jednej doby odśnieżarki spalały 2 tysiące litrów paliwa.
- Zapłacimy za to z pieniędzy przeznaczonych na tegoroczną modernizację dróg. Jeszcze jeden taki atak zimy i fundusze na odśnieżanie skończą nam się zupełnie - zapowiada przewodniczący Z. Tomasiewicz.
Wójt cieszy się z tego, że w trudnych chwilach nie zawiedli sami mieszkańcy gminy. - Pomagali nam wielokrotnie. Najczęściej sami brali się za łopaty na bocznych drogach. Tak było w Łazach i kilku innych miejscowościach - ilustruje sytuacje K. Goławska.