Sąd doszedł do wniosku, że świadkowie plątali się w zeznaniach, a doniesienie o braniu łapówek było zwyczajną zemstą. Po ponad trzech latach od zatrzymania Roman B., były już powiatowy lekarz weterynarii w Parczewie, został uniewinniony od wzięcia do kieszeni 260 tys. zł.
Policjanci byli taktowni, nie założyli lekarzowi kajdanek. Zabrali go na przesłuchanie. W prokuraturze usłyszał zarzut, że od 1991 roku wziął ponad 260 tys. zł łapówek. Parczewski sąd zdecydował, że będzie mógł wyjść na wolność, jeśli wpłaci olbrzymie poręczenie – 150 tys. zł. Błyskawicznie zrzuciło się na nie 30 znajomych weterynarza.
Romana B. obciążał właściciel firmy z Warszawy, która zajmowała się eksportem bydła z Polski do Włoch. Zwierzęta nie mogły być wywiezione bez świadectwa zdrowia. I właśnie biznesmen i jego włoski wspólnik twierdzili, że weterynarz z Parczewa przez lata za wystawienie każdego takiego dokumentu brał łapówki.
Prokuratura zakończyła śledztwo aktem oskarżenia. Sprawa trafiła do radzyńskiego sądu. Świadkowie oskarżenia plątali się jednak w zeznaniach, podczas kolejnych przesłuchań inaczej opisywali, jak miało wyglądać branie łapówek. Dla sądu ważny był jeszcze jeden argument: to Roman B. pierwszy złożył doniesienie do prokuratury na biznesmena z Warszawy. Zarzucił mu nieprawidłowości przy eksporcie bydła. Ale tę sprawę prokuratura szybko umorzyła.
– Analiza dowodów rodzi nieodparte przekonanie, że doniesienie na Romana B. było odwetem za złożenie przez niego zawiadomienia o podejrzeniu fałszowania świadectw – stwierdził radzyński sąd w uzasadnieniu uniewinniającego wyroku.
Ktoś, kto brał łapówki, nie donosiłby do prokuratury na tego, który miał je dawać. Bałby się, że wszystko wyjdzie na jaw – argumentował dalej sąd. Prokuratura odwoływała się, ale uniewinniający wyrok utrzymał Sąd Okręgowy w Lublinie.
– Miałem 22 rozprawy. To odbiło się na moim zdrowiu, przeszedłem na rentę – mówi dzisiaj Roman B. – A przecież ja pierwszy złożyłem doniesienie, bo jako urzędnik miałem taki obowiązek. Dzisiaj widząc, że dzieje się coś złego, już tak nie zrobię…