Prezydent Dariusz Stefaniuk szuka oszczędności. Chce by w 2015 roku nakłady na inwestycje były większe. Sam dał przykład i poprosił radnych o obniżenie prezydenckiej pensji. Mniej niż poprzednicy będą też zarabiać jego zastępcy.
- Zaproponowałem wyliczenie wydatków na papier, na którym drukujemy materiały dla radnych. Okazuje się, że to ok. 20 tys. zł rocznie. A można to zastąpić materiałami elektronicznymi - mówi prezydent Dariusz Stefaniuk. - Zastanawiamy się czy nie wprowadzić tabletów. W przeliczeniu na 4-letnią kadencję ich zakup byłby tańszy niż wydatki na papier - tłumaczy.
Stefaniuk chce, by inwestycji w 2015 roku było jak najwięcej. Jakich?
- W pierwszej kolejności musimy to przedyskutować z radnymi, to oni ostatecznie głosują nad budżetem - zaznacza prezydent.
Kilka pomysłów jednak zdradził.
- Zastanawiamy się np. nad przeprowadzką Przedszkola Samorządowego nr 6 przy ul. Łomaskiej do Szkoły Podstawowej nr 3. To kilkaset metrów odległości. A obecne warunki przedszkola nie są najlepsze. To kwestia przyszłego roku szkolnego - zapowiada prezydent.
Przedszkole mieści się w tym samym budynku, co Oddział Martyrologiczno-Historycznego bialskiego muzeum. Wcześniej była tu siedziba Gestapo.
- Planujemy zrobić tu remont, uzyskać na ten cel środki unijne i założyć tam muzeum lotnictwa z prawdziwego zdarzenia - podkreśla Dariusz Stefaniuk.
Muzeum miałoby nawiązywać m.in. do historii Podlaskiej Wytwórni Samolotów. Kolejnym wyzwaniem inwestycyjnym w 2015 roku będzie przebudowa ulicy Lubelskiej. Miasto musi się spieszyć, ma czas do czerwca 2015 roku. Jeżeli się nie wyrobi, przepadnie unijne dofinansowanie. Problem w tym, że magistrat zorganizował już dwa przetargi i za każdym razem, wykonawcy oferują więcej, niż przewiduje miejski budżet.
- Kwota jest prawie o 400 tys. zł większa od planowanej. Mieliśmy dylemat czy organizować trzeci przetarg, ale mamy presję czasu. Musimy znaleźć 400 tys. zł w budżecie, na czymś zaoszczędzić - dodaje prezydent.
Oszczędności to jedno, a zmiany dotyczące sesji rady miasta to drugie. Konkretnie chodzi o obecność naczelników magistratu i kierowników spółek i innych jednostek podlegających miastu na obradach rady.
- Zdecydowałam, że nie ma potrzeby, by kilkadziesiąt osób przesiadywało na sesji. Zwłaszcza, że niektóre sesje trwają nawet kilka godzin. A osoby te są wtedy odciągane od pracy - uważa prezydent.
Dlatego na sesjach nie będzie już całej ławy urzędników, a tylko niezbędne merytoryczne minimum. Na ostatniej sesji w poniedziałek, byli to naczelnicy kluczowych wydziałów oraz skarbnik.