Ponad 20 klientów apteki w Zalesiu bierze leki na tzw. zeszyt. Często nie stać ich nie tylko na drogie farmaceutyki, lecz także na pampersy lub proszki od bólu głowy. Podobnie jest w innych wiejskich aptekach.
Apteka w Zalesiu kredytuje najróżniejsze leki: od nadciśnienia, przez choroby serca po zwykły syrop.
– Mam klientkę, która co miesiąc za 28 tabletek musi zapłacić 260 zł – mówi Barbara Płaza, właścicielka apteki w Zalesiu. – Często bierze je na kreskę. Wiele osób ma problem z wykupieniem recepty, ponieważ niektóre leki przestały być refundowane przez państwo.
Podobnie jest w innych wiejskich aptekach. – Bieda jest coraz większa – uważa Irena Furmaniak, właścicielka apteki w Piszczacu, która prowadzi aptekę od 30 lat. – Wiele osób nie ma pieniędzy na leki przepisane przez lekarza. Zapisuję ich długi w zeszyt, bo nie mam serca odmówić. Głównie renciści, emeryci, osoby na zasiłkach proszą o taka przysługę. Rocznie ich długi ledwo co mieszczą się w trzech, 100-kartkowych zeszytach. To o czymś świadczy
Irena Furmaniak dodaje, klienci kupujący na zeszyt są solidni, bo sumiennie oddają długi.
Leki na kredyt wydaje także właścicielka apteki w Sosnówce. Najczęściej znajomym klientom. Z takiej pomocy korzysta u niej ponad 20 osób. – Większość z nich oddaje pieniądze, kiedy dostają rentę, emeryturę lub zasiłek – mówi Mariola Majewska, właścicielka apteki. – Ale zdarzają się i nieuczciwi klienci. Wtedy ich długi muszę spłacać z własnej kieszeni.
Zwyczaj sprzedaży na zeszyt w miastach przeważa w aptekach osiedlowych, w których farmaceuci znają swoich klientów. – Od kilku lat kredytujemy leki, gdyż wiemy, że wielu ludzi nie stać na ich kupno – mówi Jerzy Czeczot, właściciel apteki przy ul. Kopernika.