200 zł grzywny – tyle musi zapłacić właściciel pasieki, skazany przez sąd za hodowanie pszczół w mieście.
Henryk M. założył pasiekę przy ul. Terebelskiej w Białej Podlaskiej w 1965 roku. Wiele lat później w sąsiedztwie wybudowano szpital, powstało też największe bialskie osiedle Jagiellońskie. Po drugiej stronie ulicy otworzono ciastkarnię „Kryształek”. W sezonie letnim działy się tam dantejskie sceny. Zwabione słodyczami roje owadów atakowały klientów i pracownice ciastkarni. Panie Edyta, Beata i Ela były wielokrotnie użądlone. Krystyna Radkiewicz, właścicielka „Kryształka” powiedziała nam, że z powodu pszczół miała wiele nieprzyjemności.
– Klienci narzekali, raz zostało użądlone dziecko. Ponosiliśmy duże straty, rozważałam wystąpienie do sądu o odszkodowanie – mówi. Zwróciła się jednak do władz o interwencję. W rezultacie Straż Miejska skierowała przeciwko pszczelarzowi wniosek do Sądu Grodzkiego.
Artur Żukowski, komendant straży podkreśla, że od ponad roku urzędnicy występowali do Henryka M. o usunięcie pasieki, ponieważ pszczoły są zwierzętami gospodarskimi, których nie wolno trzymać w mieście. – Nie zrobił tego, a przed sądem dowodził, że to nie jego pszczoły przylatują do ciastkarni – mówi komendant.
– Pszczoła leci aż 5 km. A w sąsiedniej wsi pewien pszczelarz ma olbrzymią pasiekę. Skąd wiadomo, że to nie jego pszczoły napadały na cukiernię? W kodeksie dobrej praktyki pszczelarskiej nie znalazłem przepisów o tym, że nie można mieć uli w mieście – mówi Henryk M.
Uważa, że sądy rozpatrując jego sprawę w I oraz II instancji nie uwzględniły jego racji, a apelacja w Sądzie Okręgowym nie odniosła skutku. W ubiegły wtorek został utrzymany tam wyrok bialskiego Sądu Grodzkiego: 200 zł grzywny i pokrycie kosztów sądowych.
Zdaniem sądu, pszczelarz naruszył regulamin utrzymania porządku w mieście. Pasiekę musi zlikwidować. I zrobi to, bo – jak powiedział Dziennikowi – nie chce mieć kolejnych procesów i grzywien.