Czteroletni Eryk Zając ma poważną wadę serca. Aby normalnie żyć, musi przejść skomplikowaną operację.
Tuż po urodzeniu okazało się, że Eryk ma tylko 10 proc. szans na przeżycie. Chłopczyk trafił do klinki w Krakowie-Prokocimiu, gdzie dwukrotnie operował go prof. Edward Malec. Niestety, wkrótce ten znakomity fachowiec został zmuszony do opuszczenia krakowskiej kliniki. Przeniósł się do Monachium. Eryk, podobnie jak wiele chorych dzieci w Polsce, został bez opieki. Bo profesor, jako jeden z nielicznych w Polsce wykonywał tak skomplikowane zabiegi. - Teraz nasz syn powinien mieć ostatnią, trzecią operację. Ale klinika w Krakowie do tej pory nie wyznaczyła terminu - mówi Marzena Zając, matka Eryka.
Zabieg mógłby przeprowadzić w Monachium prof. Malec. Po znacznie niższych kosztach operuje swoich wcześniejszych pacjentów. Na kwiecień wyznaczył termin operacji Eryka. - Ale nas nie stać na zapłacenie w niemieckiej klinice 16,2 tys. euro - rozpacza kobieta.
Marzena i Krzysztof Zającowi rozpoczęli poszukiwanie dobroczynców, którzy pomogą im w sfinansowaniu wyjazdu syna do Monachium. Wsparli ich już niektórzy bialscy przedsiębiorcy i radni. Ostatnio akcję zbierania datków na rzecz Eryka rozpoczął radny powiatu bialskiego Marcin Duszek. Zachęcił wielu wolontariuszy z bialskich szkół do pakowania w marketach towarów. Za tę usługę klienci przekazują pieniądze na operację serca.
- Czasu na zebranie pieniędzy jest niewiele. Cieszę się, że wielu młodych ludzi postanowiło wspierać nas w ratowaniu Eryka. Spotkaliśmy przychylność bialskiego Społem oraz w marketów Kaufland i Lidl, gdzie już pozwolono nam na prowadzenie akcji. W najbliższy weekend zaczniemy też w powiecie bialskim prowadzić zbiórkę na opłacenie operacji chłopca - mówi Marcin Duszek.
Ojciec Eryka przyznaje, że przy większym wysiłku chłopczyk opada z sił, sinieją mu usta.
- Serduszko potrzebuje kolejnej korekcji. Zdumiewające, ale Eryk często powtarza nam słowa: "Kocham cię z całego serca” - mówi Krzysztof Zając.