Wczoraj o godz. 13.25 nieznany mężczyzna zadzwonił na policję ostrzegając, że za 20 minut wybuchnie bomba pod restauracją "Verona”.
Cezary Grochowski, oficer prasowy komendanta policji, poinformował nas, że do budynku przewieziono psa do poszukiwania ładunków wybuchowych. Trafiła tam też grupa przygotowania minerskiego, która przeszukała obiekt.
- Na szczęście nic nie znaleziono, alarm był fałszywy - mówi Grochowski. - Musieliśmy jednak wcześniej ewakuować ludzi. Ten "żart” uderzył w wiele osób i firm. Jego sprawca powinien wiedzieć, że już wykryliśmy kilku mu podobnych. Korzystamy z różnych możliwości technicznych. A komórki wcale nie gwarantują bezkarności idiotycznych żartownisiów.
- Z powodu takich zabaw ponosimy duże straty - mówi Eugeniusz Mazur, prezes Społem PSS. - Kierowniczka naszego sklepu "Sawko” musiała ewakuować klientów i personel. Wcześniej mieliśmy podobny fałszywy alarm w naszym biurowcu. Boli, że ludzkim kosztem bawią się głupcy.
W przypadku ustalenia sprawcy fałszywego alarmu grozi mu grzywna do 5 tys. zł, kara pozbawienia wolności do miesiąca oraz zwrot kosztów poniesionych w akcji poszukiwania domniemanego ładunku wybuchowego. Ponadto przeciwko idiotycznemu "żartownisiowi” mogą wystąpić handlowcy i restauratorzy, żądając zwrotu straconych wpływów.
Rzecznik Grochowski przypomina, że niedawno policja ustaliła autora fałszywego alarmu o rzekomym podłożeniu bomby w jednym z mieszkań bloku przy ul. Spółdzielczej. 14-latek z woj. opolskieego dzwonił wtedy na chybił trafił do przypadkowo wybranych abonentów. Podobnie bialscy policjanci wykryli sprawcę innego alarmu przy ul. Sidorskiej.