Kolejna melina, w której sprzedawano wódkę skażoną trującym glikolem już nie istnieje.
Funkcjonariusze od pewnego czasu mieli na oku mieszkankę Białej Podlaskiej Małgorzatę N. Wiedzieli, że handluje wytwarzaną przez siebie wódką. Wczoraj wkroczyli do jej mieszkania przy ul. Orzechowej. Kobieta nawet nie próbowała ukryć buteleczek wypełnionych trefnym alkoholem. Za ćwiartkę wódki z domieszką glikolu bialczanka brała 2,50 zł.
- To kolejny taki przypadek w naszej okolicy - mówi Cezary Grochowski z bialskiej policji. I przyznaje, że bardzo zaniepokoiły go wyniki próbek alkoholu znalezionego podczas nalotów na meliny w mieście i w powiecie bialskim. - Policyjne laboratorium stwierdziło w nich obecność pochodzącego z rozpuszczalników glikolu i innych środków chemicznych niebezpiecznych dla zdrowia.
Skąd bierze się skażony spirytus? Pochodzi z rozcieńczalników, następnie metodą domową jest odkażany i przeznaczany na wódkę w melinach. - Tylko w tym roku zlikwidowaliśmy aż 23 takie meliny - dodaje Grochowski. - Wykorzystujemy sygnały od ludności. Skarżą się członkowie rodzin osób pijących ten alkohol. Otrzymujemy skargi od sąsiadów narzekających na głośne zachowanie klientów melin. Zawsze poważnie traktujemy te sygnały.
Nadal działa policyjny telefon zaufania (numer 96 97). - Można tam dzwonić z informacjami o istniejących melinach i sprzedaży alkoholu niewiadomego pochodzenia - kończy C. Grochowski.