Na próżno mieszkańcy miasta i okolic przychodzą po pomoc do bialskiego PCK przy ulicy Okopowej. Na drzwiach widnieje informacja, że do końca kwietnia biuro będzie zamknięte. Zawiodą się ci, co liczyli na przedświąteczne paczki
Od nas dowiaduje się o tym Stefan Pedrycz, prezes lubelskiego zarządu okręgu PCK. - To karygodne. Zarząd rejonowy z Białej Podlaskiej powinien się tym zająć. Niech jego członkowie pełnią dyżury - sugeruje.
Miejscowi działacze są oburzeni taką oceną sytuacji. - Lublin odsunął nas od wszystkiego. Ja osobiście mam zakaz wchodzenia do biura. Powiedziano wprost: pani rola skończyła się. Jak tak można? Współpraca w takich warunkach nie jest możliwa. Poza tym nie mamy klucza do tego pomieszczenia - twierdzi Eugenia Denicka, wiceprezes bialskiego zarządu rejonowego.
Nikt nie potrafi powiedzieć, czy ogłoszone w szkołach zawody z udzielania pierwszej pomocy odbędą się 10 kwietnia.
- Zgłosiliśmy drużynę. Dzisiaj nauczyciele przysposobienia obronnego mieli się spotkać, a nikogo nie ma. Na miejscu od kolegi dowiedziałem się, że odwołano zebranie - mówi Mariusz Demianiuk, nauczyciel ZS w Janowie Podlaskim.
Mimo fatalnej pogody dotarł do PCK i musiał odejść z kwitkiem. O pracę w tym biurze dopominają się młodzi ludzie. Zatrudnianiem absolwentów jest zainteresowany też urząd pracy, który pokryłby wydatki na płace.
Przed świętami zwykle wolontariusze dwoją się i troją, aby zwerbować sponsorów. - Jest źle. Nie mamy na koncie nawet 5 groszy, żeby pomagać biednym. A robimy to tylko z tego, co dzięki własnym wysiłkom uzbieramy - słyszymy od prezesa Pedrycza.
Niestety, okazuje się, że tak potrzebna w trudnych czasach inicjatywa nie jest u PCK w cenie, a bezrobotnych i biednych przybywa. Przepychanki między działaczami nie wróżą im niczego dobrego. •