Łukasz Długowski, dziennikarz i zapalony podróżnik od "Mikrowypraw" rozpoczął właśnie spływ tratwą flisacką po rzece Bug. To protest przeciwko planom regulacji rzek w Polsce.
"Po obu stronach Bugu mamy już Polskę, minęliśmy Niemirów i zaczęły się kłopoty. Bug coraz mniej meandruje, coraz bardziej się rozlewa i wypłyca. Wczoraj wpadliśmy na dwie wielkie mielizny, z których wyciągaliśmy się przez trzy godziny. Dwóch chłopa, dwie tony. Teraz będzie już tylko gorzej. Możliwe, że w końcu natrafimy na taką mieliznę, z której nie damy rady się wydostać. A teraz sobie wyobraźcie, że tą rzeką płyną barki, które ważą po kilkaset ton. Jaki będzie efekt?" –tak swoją wyprawę Długowski relacjonuje na facebookowej stronie "Dziko". To nazwa fundacji, którą autor książki "Mikrowyprawy w wielkim mieście" założył kilka miesięcy temu.
– Nie widziałem dzikszej Polski niż na Bugu– przyznaje. Plan jest taki, że spływ potrwa miesiąc i zakończy się w Warszawie. Na każdym odcinku trasy, mogą do niego dołączyć chętni z własnymi kajakami. Wszystko po to aby zwrócić uwagę władz, mediów i społeczeństwa na trudną sytuację Bugu. To także apel o objęcie rzeki ochroną. Ma to związek z zapowiedzią budowy drogi wodnej, która ma połączyć Bałtyk z Morzem Czarnym, a która spowoduje dużą ingerencję w środowisko, zwłaszcza włąsnie w regionie rzeki Bug. Niedawno alarmowali o tym naukowcy. E–40, bo tak nazywa się tę drogę wodną, w Polsce miałaby biec wzdłuż Bugu, a następnie Wisłą. Zwolennicy budowy szlaku podkreślają, że na znaczeniu zyskałaby wówczas żegluga śródlądowa. Ale z opublikowanego niedawno raportu polskich naukowców wynika, że budowa kanału spowodowałaby znaczne straty w przyrodzie i przyczyniłaby się do susz, zwłaszcza w regionie Bugu. A to jedna z ostatnich nieuregulowanych dużych rzek w Europie, o unikatowych walorach przyrodniczych.
Trasa którą spływa Długowski zakłada także postój w miejscach ważnych ze względów przyrodniczych czy kulturowych –we wsiach, przy zabytkach, obszarach objętych programem Natura2000. Podróżnik chce pokazać, że „rzeka jest jak chleb”, który nie tylko zapewnia jedzenie, lecz także poczucie tożsamości kulturowej.
– Bug to ostatnia dzika rzeka w Polsce. Politycy chcą uregulować jej dolinę. Planują zbudować wzdłuż rzeki kanał żeglugowy, co skończy się tym, że zniszczą ekosystem rzeki– alarmuje podróżnik. Po zakończeniu jego spływu, we współpracy z Bractwem Bartniczym, ma zostać zbudowana sieć kilkunastu „dzikich uli”. Kłody bartnicze zostaną wydrążone tradycyjnymi metodami oraz narzędziamii powieszone na drzewach do zasiedlenia przez pszczoły.
– Spływając na tratwie chcę przypomnieć ten zapomniany aspekt nadbużańskiej kultury, tożsamości i gospodarki. A jednocześnie pokazać, że tak jak dawniej flisackie spływy Bugiem miały sens ekonomiczny, tak teraz wykorzystywanie rzeki do transportu tego sensu nie ma – tłumaczy inicjator akcji. Poza tym , chce on aby Bug powrócił na turystyczną mapę Polski. – Warszawiacy nie zawsze zdają sobie sprawę, że rzeka płynie pod ich miastem. A to właśnie pod stolicą rozciąga się jeden z piękniejszych odcinków rzeki – Dolina Dolnego Bugu – wskazuje Długowski. Relację z jego spływu można śledzić na facebookowej stronie "Dziko". W sobotę podróżnik był w Niemirowie.