Policja zlikwidowała melinę w kamienicy przy ul. Moniuszki 25. I to na razie jedyna dobra wiadomość.
- Na co dzień to tu prawie Irak. Po 3-4 razy interweniuje policja. Pijacy wyrwali drzwi wejściowe. Wyłamywali też deski chroniące drzwi do nie użytkowanych pomieszczeń. W środku bawili się przy ogniskach. Dobrze, że już nie ma tu meliny. Strach jednak tu mieszkać i o tym mówić - nasz rozmówca ścisza głos. Widać, że wyraźnie boi się miejscowych żuli. Nie chce podać nazwiska.
Mieszkający niedaleko pan Kazimierz przyznaje, że ciężko żyje się w kamieniczce przy ul. Moniuszki. - Pijacy powybijali okna na parterze. Są zasłonięte tekturą. Wiatr hula po całej kamieniczce, bo nie ma drzwi wejściowych. W dodatku stolarka jest fatalna. Okna w mieszkaniach się nie domykają. W kuchni nie da się palić, a piece nie mają ciągu. Pewnie w chlewie by było cieplej. W Zakładzie Gospodarki Lokalowej tylko zapisują to w rejestrze. I nic - mówi rozgoryczony lokator.
Mieczysław Ruta, prezes ZGL przyznaje, że przy ul. Moniuszki jest wyjątkowa sytuacja. Przed miesiącem eksmitowano stamtąd kobietę prowadzącą melinę. - Przez pewien czas sprzedawała jeszcze alkohol na klatce schodowej. Klienci wyłamali drzwi wejściowe. Wstawimy je przed chłodami. Zagroziliśmy innemu lokatorowi, który mieszka w Warszawie, że jeśli nie wstawi szyb, to go też eksmitujemy. To najgorszy budynek przy Moniuszki. W przyszłym roku przeprowadzimy w nim kapitalny remont - zapewnia prezes.
Sprawą tej kamienicy zainteresowaliśmy Rudolfa Somerlika, dyrektora gabinetu bialskiego prezydenta. Zapewnił, że przy współpracy z policją i Strażą Miejską urzędnicy będą dążyć do poprawy sytuacji.
Cezary Grochowski z bialskiej policji, dodaje, że aż trzecia część interwencji patroli w mieście dotyczy kamieniczek przy ulicach Prostej i Moniuszki. - Choć likwidujemy rekordowo dużo melin, to jednak trudno zmienić mentalność ludzi w centrum miasta. Często nielegalna sprzedaż alkoholu jest jedynym źródłem utrzymania części mieszkańców. Może dopiero, kiedy czynsze w środku miasta będą wysokie, wtedy osoby z marginesu przejdą na peryferie - zastanawia się Grochowski.