Młode małżeństwo z sześcioletnim dzieckiem zostało bez dachu nad głową. Ogień strawił sąsiedni budynek i kompletnie zniszczył dach i część ich mieszkania.
Budynek, który stanął w płomieniach to pustostan, ale przylega do niego drugi, w którym mieszka kilkuosobowa rodzina.
- Zasnęłam o godz. 22. Nic nie słyszałam. W nocy jednak syn zaciągał żaluzje i wtedy zobaczył ogień. Krzyknął patrz mamo, pali się! - opowiada Zofia Kwitek.
Na poddaszu, gdzie spał jej syn wraz z już było siwo od dymu. Młodzi rodzice natychmiast zakręcili w koc sześcioletnie dziecko i uciekli do sąsiedniego bloku.
Strażacy pojawili się na miejscu cztery minuty po wezwaniu. W akcji gaśniczej wzięło udział pięć zastępów.
- Trudno było gasić, bo jeden budynek przylega do drugiego. Ratowaliśmy sąsiednie domy - podkreśla st. kapitan Dariusz Żak z bialskiej Komendy Miejskiej PSP.
Pogorzelcom przy ul. Sadowej 3 potrzebna jest pomoc. Żar z ognia i dym zniszczyły sprzęt rtv i agd. Zupełnie osmalone są meble i wyposażenie mieszkania.
- Dobrze, że szef firmy budowlanej i pomógł mi od razu przekazując 1000 zł na bieżące wydatki - nie kryje wdzięczności Dariusz Kwitek.