W Łukowie dwa zakłady pogrzebowe od czterech lat walczą z trzecim, który jest dzierżawcą jedynego w mieście przyszpitalnego prosektorium. Orzeczenie Urzędu Antymonopolowego od ponad roku jest lekceważone.
Zarówno ona, jak i druga firma, która uważa się za poszkodowaną od 1998 roku wiele razy pisały skargi do ministerstwa zdrowia, wojewody, starosty. - Wszyscy bezradnie wzruszają ramionami i odsyłają nas do dyrektora szpitala, który wydzierżawił prosektorium - poinformowano nas w drugim zakładzie, należącym do rodziny Kruczyńskich.
Jedyną instytucją, która na skargi odpowiedziała jest Urząd Antymonopolowy. W wydanym orzeczeniu stwierdzono, że dzierżawca prosektorium Wiesław Tomczak stosuje praktyki monopolistyczne i musi ich zaniechać. Od wydania orzeczenia w listopadzie 2001 roku minął już ponad rok, nic się jednak nie zmienia. - Nic nie zmieniamy, bo nie czujemy się monopolistami, wygraliśmy legalnie i zgodnie z prawem przetarg na dzierżawę. Zasady rządzące prosektorium wyznacza regulamin, musi być przecież jakiś regulamin określający porządek - stwierdza Elżbieta Tomczak, żona dzierżawcy prosektorium.
Wśród zasad wyznaczonych przez dzierżawcę prosektorium jest między innymi zakaz wydawania firmom pogrzebowym ciał w niedzielę: - Kiedy ciało bliskiej mi osoby po zgonie w szpitalu trafiło do prosektorium i poinformowałem dzierżawcę, że nie będę korzystał z jego usług tylko zwrócę się do konkurencyjnej firmy pogrzebowej on najpierw odmówił wydania ciała w niedzielę. Problemy były też w poniedziałek, bo "nie było czasu dla firm zewnętrznych”. W końcu odebrałem zwłoki dopiero we wtorek - napisał w skardze do prokuratury Zygmunt Gałązka z Aleksandrowa.
Klientom nie podoba się, że muszą płacić za przygotowanie zwłok do pochówku, wykonane bez zamówienia przez zakład W. Tomczaka. Zofia Płudowska z Celin Włościańskich chowała ojca, który umarł w szpitalu. - Poinformowałam pana Tomczaka, że nie będę korzystać z usług jego firmy i chcę zabrać ciało. Najpierw nie chciał go wydać, potem za przygotowanie zwłok zażądał 200 złotych. Nie chciałam zapłacić, bo wiem, że przepisy nakazują to szpitalowi za darmo - mówi zirytowana Z. Płudowska.
Łukowianin Sławian Grochowski woził ciało zmarłej matki z prosektorium do domu i z powrotem, a potem znów do prosektorium, bo prowadzący chłodnię przygotował regulamin, który zabrania przyjmować ubranych ciał: - Matka przed śmiercią prosiła, bym ją ubrał sam, żeby nie robił tego nikt obcy. Jej ciało było bezczeszczone i wożone po mieście w zemście za to, że nie chciałem korzystać z usług firmy Tomczaka - mówi Sławian Grochowski.
Wiesław Tomczak ten incydent tłumaczy regulaminem: - Ubrania w chłodni niszczą się, dlatego nie przyjąłem ubranego ciała - mówi.
Zdaniem protestujących firm, idealnym rozwiązaniem byłoby, gdyby prosektorium wróciło pod zarząd szpitala. Jego dyrektor jednak nie chce niczego zmieniać, nie widzi też problemu. - Wszystko według naszych informacji odbywa się zgodnie z prawem. Umowa cywilno-prawna na dzierżawę dla pana Tomczaka kończy się w połowie lutego. Będzie mowy przetarg, do którego może przystąpić każda z firm -wyjaśnia dyrektor łukowskiego SPZOZ Jerzy Kamiński.