Cezary Żak z żoną Katarzyną - gwiazdy serialu "Ranczo” - poprowadzili w Oranżerii niedzielną aukcję na rzecz radzyńskiego szpitala.
Skąd pomysł na zaproszenie aktorskiej pary do Radzynia? Stąd, że miasto często jest wymieniane w serialu. Córka wójta granego przez Cezarego Żaka uczy się przecież w radzyńskim liceum...
- Pierwszy raz tu jesteśmy - nie ukrywa Cezary Żak. - Zaprosił nas dyrektor szpitala Dariusz Hankiewicz. Termin zarezerwowałem sobie już przed miesiącem. Akurat są imieniny mojej żony, toteż miałem wolne w teatrze. Ale wrócimy tu prywatnie, by zwiedzić miasto. Dyrektor zapewnia, że warto.
Solenizantka Katarzyna Żak otrzymała bukiet kwiatów od starosty. Natomiast Jan Kuszpa, zastępca burmistrza, odczytał akt nadania honorowej godności "ambasadora Radzynia” Cezarowi Żakowi. Aktor ślubował godne reprezentowanie podlaskiego miasta. A władze skrzętnie to wykorzystały proponując gwiazdorowi, aby w plebanii, w której gra równocześnie brata wójta - księdza - umieścił obraz przedstawiający radzyński pałac.
A potem była licytacja gadżetów i darów przekazanych na rzecz szpitala przez mieszkańców miasta, artystów i polityków. Na sprzedaż wystawiono prezent od Justyny Steczkowskiej, Rafała Mroczka, Rafała Bryndala, Ireneusza Dudka, Artura Żmijewskiego i Zbigniewa Wodeckiego.
Cezary Żak profesjonalnie zachęcał zamożnych radzynian do windowania stawek. - Jako ksiądz i wójt błagam, da pan 200 zł! - naciskał na niezdecydowanych kupców. Bez trudu sprzedał nawet jeden z ostatnich krawatów Andrzeja Leppera wraz z drewnianą sową. Ten "szokujący zestaw” - jak to określiła Katarzyna Żak - podarowała organizatorom aukcji była posłanka "Samoobrony” Zofia Grabczan. Poszedł za 120 zł.
Również pan Cezary nie przyjechał do Radzynia z pustym rękami. Wystawił pod młotek swoje książki o skutecznym odchudzaniu, plakaty, koszulki, a nawet scenariusze przyszłych odcinków "Rancza” (sprzedane za 420 zł).
Aktorskiej parze dotrzymywał kroku dyrektor Dariusz Hankiewicz. Ale trudno się dziwić, że czuł się na scenie, jak ryba w wodzie, skoro w czasach studenckich występował w kabarecie. I nawet w Oranżerii błysnął czarnym humorem. Kiedy za piłę spalinową otrzymał zbyt małą - jak ocenił - kwotę, wycofał ją z licytacji wyjaśniając: "Przyda się do amputacji w szpitalu”.
- W sumie uzbieraliśmy około 6,5 tysiąca złotych - mówi Hankiewicz. - Czekamy jeszcze na obiecane wsparcie z Banku Spółdzielczego i od innych sponsorów. Spodziewamy się, że w sumie uzyskamy ok. 20 tys. zł. Wykorzystamy te pieniądze na remont i wyposażenie oddziału intensywnego nadzoru kardiologicznego w naszym szpitalu.
Na ten cel pójdą też wpływy z niedzielnego koncertu kabaretu "Widelec”.