Jan Bartoszuk, rolnik z Tuliłowa (gm. Międzyrzec Podlaski), od kilku lat prowadzi wojnę ze swoją gminą o źle zbudowaną drogę. Podczas opadów i roztopów woda z szosy i okolicznych pół spływa na jego posesję.
Pan Jan fotografuje zniszczenia i nagrywa rozmowy z urzędnikami. - Wójt odsyła mnie do spółki wodnej, a spółka do gminy - dodaje Bartoszuk, który swoje skargi kierował też m.in. do ministra rolnictwa i wojewody. Wreszcie powiatowy inspektor nadzoru budowlanego powołał komisję, która wczoraj odwiedziła posesję skarżącego się rolnika.
Według Bartoszuka winny jest brak przydrożnych rowów. - Podczas niedawnej budowy linii światłowodowej urzędnicy gminy polecili wykonawcy, aby kabel położył właśnie w rowach. Zasypane ziemią przestały pełnić swoją rolę - mówi poszkodowany.
Inspektorzy budowlani przeanalizowali dokumentację oraz stan drogi ciągle budowanej prawie od siedmiu lat. Dostrzegli wiele błędów.
- Rzeczywiście w pasie drogowym brakuje rowów odwadniających. Brak też przepustów pod zjazdami na posesję. Dlatego na wiosnę część przydrożnych działek jest zalewana. Co więcej, we wsi zostały też zasypane rowy melioracyjne - mówi Zbigniew Miszczuk, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Białej Podlaskiej.
Inspektor zaznaczył jednak, że konkretne wnioski wyciągnie dopiero po dokładnym przeanalizowaniu dokumentacji i protokołu. Niewykluczone, że ukarany zostanie kierownik budowy drogi.
Roman Michaluk (PSL), wójt międzyrzeckiej gminy, w skargach Bartoszuka dopatruje się znamion walki politycznej. Uważa, że gospodarza podburzają ludzie związani z PiS.
- Bartoszuk już przegrał w sądzie sprawę o odszkodowania. Istotnie, nasyp na tej drodze wykonała firma mojej żony, ale to nie droga jest winna. Winę ponoszą mieszkańcy Tuliłowa zasypujący rowy, którymi woda była odprowadzana do dużego rowu melioracyjnego.