Rozmowa z Marcinem Pirógiem, prezesem zarządu Biomed-Lublin.
• Jak pandemia odbija się na działalności firmy?
– Mamy dużo więcej pracy niż normalnie. Poza bieżącą produkcją zajmuje nas reagowanie na przyszłe zapotrzebowanie rynku. Epidemia koronawirusa pokazuje, że wpływ szczepień przeciwgruźliczych na system immunologiczny jest bardzo pozytywny. To tarcza, która nas chroni przed innymi chorobami zakaźnymi, tak wirusowymi jak i bakteryjnymi. Potwierdzają to dane statystyczne, np. liczba zgonów na milion mieszkańców spowodowanych Covid-19 w krajach, gdzie szczepienia są obowiązkowe i tam, gdzie szczepień nigdy nie było np. w USA i we Włoszech. Te proporcje to 1 do 20!
• Co to oznacza dla Biomedu?
– Ponieważ korzystający ze szczepień przeciwgruźliczych wykazują się dużo większą odpornością na zakażenia to kraje zachodnie, najprawdopodobniej powrócą do obligatoryjnych szczepień BCG, od których odeszły kilkadziesiąt lat temu. Producentów szczepień przeciwgruźliczych na całym świecie można policzyć na palcach obu rąk. Otworzą się więc dla nas nowe możliwości. Być może podwoi się także rynek Polski, jeżeli wrócimy do doszczepiania, z którego zrezygnowano w 2006 roku (podobno ze względów finansowych).
Powstaje właśnie konsorcjum przy Wydziale Medycznym Uniwersytetu Rzeszowskiego, które ma w ciągu kilku najbliższych tygodni przeprowadzić badania i m.in. potwierdzić większą odporność osób doszczepianych.
• Będziecie gotowi na zwiększenie produkcji?
– Na dzień dzisiejszy mamy jedną linię, na której produkujemy alternatywnie szczepionkę przeciwgruźliczą i lek na raka pęcherza Onko BCG. Chcemy skorzystać ze środków unijnych i w ciągu miesiąca złożymy do PARP wniosek na postawienie drugiej linii. Jeśli dostaniemy pozytywną decyzję i zapewnimy wkład własny to postawienie nowej linii jest kwestią kilkunastu miesięcy.
• Podczas gdy inni zwalniają to dla was dobry czas na biznes.
– Nie możemy się zatrzymać. Produkujemy leki ratujące życie, niektóre z nich deficytowe w skali świata. Szczególną uwagę przywiązujemy do zapewnienia bezpieczeństwa naszych pracowników. Część komercyjna i administracyjna pracuje zdalnie. W dwóch zakładach produkcyjnych w Lublinie oprócz standardowych zasad bezpieczeństwa, bardzo wysokich w naszej branży, wprowadziliśmy dodatkowe zabezpieczenia takie jak pomiary temperatury wszystkich wchodzących, odpowiedni sprzęt odkażający i ochronny czy dojazdy pracowników samochodami prywatnymi by nie korzystali z transportu publicznego. Ludzie podchodzą do tego z dużym zrozumieniem.
• Jednocześnie pojawiła się informacja, że sprzedał pan własne akcje Biomedu, a potem pożyczył zarobione pieniądze spółce. Po co?
– Wróćmy na chwilę do początku roku 2017 kiedy spółka miała ponad 100 mln zł długu przy kapitale rzędu kilku milionów. Przyszedłem do spółki obejmując nowe akcje warte ponad 2 mln zł żeby spółka przetrwała. W ciągu 3 lat dług Biomedu spadł do 30 mln zł, a wskaźnik stopnia zadłużenia spadł do trzech, czyli poziomu zdrowej firmy. Mimo to rozmowy z bankami są trudne. Po publikacji danych za 2019 rok mieliśmy już wstępne pozytywne decyzje o przyznaniu kredytu na rachunku bieżącym, ale kryzys koronawirusowy usztywnił stanowisko banków. Stąd decyzja o natychmiastowym wsparciu spółki, ze środków, które uzyskałem ze sprzedaży części akcji. Mowa o 4 mln zł, z których milion wpłynął już do spółki.
• Skorzystacie z tarczy antykryzysowej?
– Mamy kilka projektów, o których na razie nie mogę mówić. Biomed-Lublin powstał w 1944 r. na potrzeby walki z epidemiami po wojnie. Byliśmy dostawcą 19 różnych szczepionek i kilkunastu surowic, które chroniły i nadal chronią kilka pokoleń Polaków. Odpowiadamy teraz także na dzisiejsze wyzwanie. Jesteśmy na pierwszej linii frontu i dajemy do dyspozycji państwa nasze doświadczenia i know-how.