Inwestorów ogarnęła panika. Euro i dolar kosztowały wczoraj tyle co pięć lat temu. Szwajcarski frank doszedł do 3,12 zł. "Złoty to teraz najbardziej osłabiająca się waluta na świecie" - mówi Ryszard Petru, główny ekonomista BRE Banku.
Ekonomiści uważają, że o naszą walutę upomnieli się spekulanci. Tezę tę potwierdza zaskakujący spokój na rynkach walut krajów znacznie wyższego ryzyka, takich jak Turcja, Meksyk czy Brazylia.
Na przykład turecka lira od początku roku straciła 8 proc., meksykańskie peso niewiele ponad 4 proc., wartość brazylijskiego reala zaś w zasadzie nie uległa zmianie. Tymczasem tylko od początku roku złoty stracił 12,8 proc. wobec euro, 18,5 proc. w stosunku do dolara i 14,5 proc. w stosunku do franka.
Dlaczego tak się stało? "Inwestorzy boją się ryzykować, a my należymy do regionów, które oni uważają za obarczone wysokim ryzykiem" - przyznał Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK. Do tego Polsce szkodzi pogarszająca się sytuacja gospodarcza.
Ekonomiści zaczynają zastanawiać się, czy w tej sytuacji nie powinien zainterweniować NBP. Obawiają się jednak, że nie wystarczy nam pieniędzy, by ratować złotego.
Za polskim bankiem musiałby stanąć Europejski Bank Centralny, ale na razie taki scenariusz nie wchodzi w grę, bo Polsce daleko do strefy euro.
(łm)