Był bity i kopany przez sześciu rozjuszonych mężczyzn. Powód? Wszystko zaczęło się od koloru skóry.
– Grupa osób stwierdziła, że skoro jest „czarny” to znaczy „bolt” i wsiedli mu do samochodu. Krystian próbował wygonić ich i przetłumaczyć, że pracuje obok w pizzerii i nie jest pracownikiem bolta. Został skopany i pobity przez 6 osób. Już nie mówię o kopaniu i skakaniu po głowie – poinformowali w mediach społecznościowych właściciel lokalu tłumacząc jednocześnie, że z tego powodu musiał zamknąć wcześniej.
Najważniejsze było przecież żeby odwieść Krystiana do szpitala.
W najbliższej okolicy w niedzielę nie mówi się o niczym innym niż o ataku na pana Krystiana.
Właściciele lokalu proszą żeby tym, co dzieje się pod sklepem zajęła się policja. – Codziennie jest spęd pijanych osób. Nie raz nasi kierowcy zostawali zaczepiani po przez zbiegowisko pod tym sklepem – piszą w poście i dodają w komenatrzu: - Skargi do urzędu miasta wpływały od policji niejednokrotnie na to miejsce. Niestety, tu sam dzielnicowy nic na to nie może poradzić, ale mamy nadzieję że teraz trafi do osób wyżej i zajmą się tym miejscem. Sytuacja pod tym sklepem trwa już długi czas, jak zwykle w naszym kraju musi się stać krzywda , aby ktoś zainterweniował porządnie.
– To jest najbliższy mi sklep, ale nie chodzę. Nawet jak mi śmietany zabraknie czy mleka to idę w drugą stronę osiedla i nakładam drogi. A jak to jest niedziela to wolę w ogóle nie kupować niż tam chodzić – opowiada starsza kobieta idąca właśnie do kościoła.
– Dlaczego? Co tam się dzieje? – dopytuję.
– Widzi pani te garaże? – kobieta pokazuje kilka metalowych wiat po prawej stronie sklepu. – Tam zawsze jest sporo mężczyzn. Stoją prawie cały dzień pod sklepem. Co jakiś czas kupują alkohol i idą pod te garaże pić. Jak jest ciepło to na dworze. Jak zimno, to w jednym z tych garaży siedzą. Czasami ludzi nie zaczepiają i są spokojni. Czasami, zwłaszcza jak ich dużo jest, to zaczepiają.
- Są agresywni – przyznaje młody mężczyzna, którego spotykamy na pobliskim przystanku. – Tam regulanie coś się dzieje. Na przykład w nowy rok wyzywali ekspedientkę. Dokładnie nie wiem, o co chodziło ale mój sąsiad, który robił zakupy zareagował. Powiedział: „Chłopaki dajcie spokój, nowy rok jest”. To co zrobili? Jego po twarzy zaczęli bić. Nie wiem, czy zgłaszał to na policję.
- Policję widuje. Mandaty im wystawia. Nie wiem za co. Pewnie za picie przy sklepie. Ale to jakoś nie pomaga. Oni są tam praktycznie zawsze - to inny głos.
Ale są też głosy broniące mężczyzn.
- Po pierwsze nie wiadomo, czy to ktoś z „bywalców” zaatakował tego gościa od pizzy. Czy po prostu jakaś grupa, co robiła zakupy – zaczyna męzczyzna, który przyznaje, że zdarzało mu się wypić piwo pod sklepem. – nie stoję tam, bo pracuje i zajęty jestem. Ale mój sąsiad tam wystaje i parę razy z nim i jego znajomymi wypiłem. Normalni ludzie. Mili. Nie sądzę, żeby kogoś zaatakowali. Ale tam różni przychodzą. Młodsi i starsi. Niby wszyscy się znają ale to chyba różne grupy.
Zamiast pizzy zatrzymanie
Jeden z mężczyzn, któzy mieli zaatakować pana Krystiana wpadł już w ręce policji.
- Nie mam pojęcia jak to się stało, ale gdy zaczął się atak Krystian zdążył jeszcze wyjąć telefon i zadzwonił mówiąc gdzie jest, potem były krzyki i połączenie zostało zerwane - mówi właściciel lokalu. - Akurat pizzę jadł w lokalu mój znajomy policjant po słuzbie. Natychmiast pojechalismy pod sklep. Jednego z mężczyzn udało się zatrzymać. Reszta uciekła.
- Zatrzymany 39-letni napastnik wkrótce usłyszy zarzuty - informuje młodszy aspirant Małgorzata Skowrońska.
Pan Krystian wyszedł ze szpitala. Ma potłuczone żebra. Rozciątą wargę. Ucierpiały zęby. Na czole ma ogromnego guza.
- Na szczęście Krystian ma do siebie ogromny dystans. Mówi, że dobrze, że nie jest biały, bo wtedy krwiak byłby jeszcze bardziej widoczny - śmieje się właściciel lokalu.