20 marca minęło 75 lat od utworzenia piłkarskiej 2. ligi, w 2008 r. nazwanej 1. LIGĄ. W tym czasie na zapleczu polskiej ekstraklasy za grały 193. zespoły, a wśród nich – siódemka z województwa lubelskiego: Lublinianka, Garbarnia Lublin, Motor Lublin, Avia Świdnik, Górnik Łęczna, Hetman Zamość i Wisła Puławy.
W 1948 r. Polski Związek Piłki Nożnej zorganizował pierwsze po II Wojnie Światowej ligowe mistrzostwa Polski w piłce nożnej. Dziś może to być zupełnie niezrozumiałe, ale w pierwszych powojennych latach nie brakowało zwolenników innych systemów rozgrywkowych (pucharowy, regionalny z ogólnopolskim finałem). Logiczny system ligowy miał oczywiście zdecydowanie więcej zwolenników. Jedni z nich chcieli by ligę państwową zorganizować już w 1947 r., a do rozgrywek desygnować zespoły wytypowane przez fachowców (nie określono rzecz jasna kto na miano fachowca zasługuje).
Zwyciężyła opcja kwalifikacji. Kwalifikacje systemem ligowym, w trzech grupach, rozegrano w 1947 r. Dołożono kilka zespołów rywalizujących drogą okręgową (grały najlepsze kluby w okręgach, nieuczestniczące w kwalifikacjach systemem ligowym) i tak powstał skład 1. LIGI na rok 1948.
Już wtedy – widząc emocje wywołane prze ligową rywalizację kwalifikacji – zapadła w praktyce decyzja, o powołaniu także 2. LIGI. Rok 1948 poświęcono na kwalifikacje (czołowe drużyny w okręgu walczyły później w barażowych grupach o awans do 1. LIGI i 2. LIGI). Mistrzem Lubelskiego OZPN została Lublinianka, dzięki czemu przystąpiła do barażów. W swojej grupie ustąpiła gdańskiej Lechii, przyszłemu pierwszoligowcowi, ale miejsce w 2. LIDZE zdobyła pewnie. W ten sposób znalazła się w dość elitarnym gronie drugoligowych debiutantów z 1949 r. Posiłkując się nazewnictwem małżeńskim – zapalacze ekstraklasy w kończącym się tygodniu świętuje „brylantowe gody”.
Od ściany, do ściany
O ile jednogrupowa 1. LIGA, zmieniona w przyszłości w EKSTRAKLASĘ (nazwy tej używano dużo wcześniej, niż przy oficjalnej zmianie ligowej hierarchii przed sezonem 2008/09, obowiązującej do dziś), cieszyła się stabilnością (choć bywały przełomowe sezony przed kolejnymi reformami, np. przed przejściem rozgrywek na system JESIEŃ- -WIOSNA), o tyle LIGA nr 2, przeżyła wiele eksperymentów. „Najciekawiej” było w czteroleciu otwarcia, gdy o polskiej piłce nożnej, sporcie i w zasadzie o wszystkim, decydowała generalicja – krajowa i radziecka, narzucająca – oczywiście pokojowo :) – standardy. Skutki tamtych pomysłów na własnym organizmie boleśnie przeżyli piłkarze Lublinianki. Znaleźli się wśród drugoligowców, co ucieszyło piłkarski Lublin.
W pionierskim sezonie 1949 zagrali nadspodziewanie dobrze, chociaż niepoprawni powojenni optymiści liczyli na więcej. Lubelscy „wojskowi” do 1. LIGI nie awansowali, jednak druga lokata w jednej z dwóch 10-zespołowych grup odzwierciedlała możliwości zespołu. Po wielu perturbacjach związanych z regulaminowi niedociągnięciami i nieścisłościami, zamiast jednej grupy utworzono bowiem dwie.
Po dwóch sezonach sportowe władze lubujące się w reorganizacjach wszelkiej maści, powiększyły 2. LIGĘ do 32. zespołów, podzielonych na cztery terytorialne grupy, a na 1952 r. dołożyły do każdej grupy jeszcze po dwa zespoły, co dawało łącznie 40. drugoligowców. Przez cztery lata drugoligową karierę robili piłkarze Lublinianki, którym wojskowe władze zabrały w tamtym czasie tożsamość, nazywając OWKS (okręgowy) lub GWKS (garnizonowy).
Aż wreszcie w 1953 r. zabroniły klubowi uczestnictwa w jakichkolwiek rozgrywkach. Generałowie zadecydowali, że w ligowych zmaganiach pion wojskowy reprezentować będzie tylko Centralny Wojskowy Klub Sportowy Warszawa (czyli dotychczasowa i późniejsza Legia).
Zaczęli od wicemistrzostwa
Lublinianom powodziło się różnie. Obowiązki trenerskie w tamtym okresie pełnili najczęściej Józef Madej i Mikołaj Zieliński. W 2. LIDZE piłkarze zadebiutowali 20. marca, wyjazdowym zwycięstwem 3:2 z Ostrovią. Gole dla gości strzelili Bartosz, Siudak i Henryk Wójcicki, który był czołowym zawodnikiem drużyny przez kilka kolejnych lat. Z czasem zawodnicy niezwiązani służbowo z wojskiem musieli odejść (cywile utworzyli klub Ogniwo), a pojawiał się poborowy zaciąg; sportowo – wartościowy, lub nie.
Najbardziej znani piłkarze skierowani przez armię do Lublina to Władysław Soporek, Roman Korynt czy Edmund Zientara, późniejsi reprezentanci Polski. Miejsca nad Bystrzycą długo nie zagrzali. Soporek „osiedlił się” w Łódzkim KS (został tam mistrzem Polski), Korynt po dokończeniu służby w Legii wrócił na Wybrzeże, do Lechii Gdańsk, a Zientara podbijał stolicę w barwach Gwardii i Legii. Po zakończeniu kariery został cenionym trenerem (mistrzostwo Polski z legionistami i Stalą Mielec, szkoleniowiec młodzieżówki).
W pierwszym drugoligowym meczu w Lublinie, rozegranym 27. marca 1949 r. przy ul. Okopowej, krakowska Garbarnia (spadkowicz z 1. LIGI, do której wróciła na rok 1950) rozgromiła Lubliniankę 5:0. Po kolejnej wygranej na wyjeździe (5:2 w Siedlcach), zespół trenera Madeja wygrał wreszcie przed swoimi kibicami – 5:3 z Gwardią Szczecin (późniejsza Pogoń).
Gwardyjska konkurencja
W 1952 r. do 2. LIGI trafił kolejny klub z Lublina – Garbarnia. Awansował dość szczęśliwie. W grupie barażowej ustąpił rezerwom Cracovii, ale krajowe władze postanowiły utworzyć odrębną ligę dla rezerwowych zespołów najlepszych polskich klubów, takich jak Cracovia i inni pierwszoligowcy. „Pasy” zwolniły więc awansowe miejsce lubelskim „garbarzom”. Doczekał się tym samym piłkarski Lublin pierwszych drugoligowych derbów. 7. kwietnia na boisku przy. Al. Karola Świerczewskiego (obecne Al. Józefa Piłsudskiego) OWKS wygrał 4:0.
Łupem bramkowym podzielili się Malik, Lipkowski i Wójcicki, a ich śladem poszedł jeden z rywali. W rewanżu Gwardia zwyciężyła 1:0. W końcowym bilansie beniaminek zajął wysokie trzecie miejsce, dzięki czemu… utrzymał się na tym poziomie rozgrywkowym. Organizator
zy rozgrywek po serii powiększania 2. LIGI uznali bowiem, że jednak lepiej drastycznie odchudzić ten szczebel – z 40. do 14. drużyn! Z pozostałych zbudowano LIGĘ nr 3, dodając kluby z dotychczasowych „okręgówek”. W ten sposób OWKS zakończył czteroletnią drugoligową przygodę, a Gwardia przedłużyła byt o rok. I… praktycznie rozpadła się, a po kilku latach zniknęła ze sportowej mapy Lublina.
Resortowy klub utworzony dość sztucznie, nie był w stanie zyskać poważniejszego wsparcia w ogólnej biedzie dotykającej nie tylko sportowców. Wiele wskazuje na to, że najbardziej na rozwoju zależało trenerowi Michałowi Tymosławskiemu i garstce działaczy.
Powrót cywili i mundurowych
Lublinianka wróciła do 2. LIGI dopiero w 1961 r., przy czym awans wywalczyli piłkarze… Unii Lublin. Nim do tego doszło, w 1956 r. reaktywowany Polski Związek Piłki Nożnej zdecydował o likwidacji 3. LIGI. Powstały też nowe KLASY OKRĘGOWE, prowadzone przez również wskrzeszone okręgowe związki. Mistrzowie okręgów w barażach walczyli o awans do 2. LIGI. Nasi mistrzowie: cywilna Lublinianka (grali w niej byli zawodnicy klubu, nie mający miejsca w OWKS) i wojskowa Unia (utworzona z „niczego”, gdy władze wojskowe odwołały wcześniejsze decyzje o wycofaniu wojskowych klubów), trzykrotnie przegrywali walkę z kretesem. Aż wreszcie w 1960 r. w pierwszej turze barażów Unia ograła Lotnika Warszawa i Gwardię Białystok, a w drugiej poradziła sobie finalnie z Arką Gdynia, Hutnikiem Kraków, Górnikiem Wałbrzych i AKS Chorzów i Górnikiem Konin. Już w trakcie barażów szefowie obu lubelskich klubów zdecydowali połączyć siły na przyszły sezon. W barażach zespół występował pod nazwą Lublinianka, jednak grać mogli tylko zawodnicy Unii, rozpoczynający sezon. Do sukcesu poprowadził ich trener Lublinianki, Zdzisław Ksawery Gierwatowski (były piłkarz warszawskiej Polonii).
Piłkarski cud
Do drugoligowych rozgrywek w 1961 r. przystąpił Wojskowy Klub Sport Lublinianka, ale już z nowym szkoleniowcem – Edwardem Mikuszewskim. Początkowo podstawowym bramkarzem był Leszek Kokowicz, z czasem zastępowany przez Kazimierza Mańko, Czesława Skrzypca i Leopolda Piekuta. Na rewanże między słupki wszedł Kurpanik. Przez cały sezon pewniakami byli Jacek Rudak, Komórkiewicz, Kucharczyk, Lis. Na początku sezonu sporo grali Bernard Pieszek, Tadeusz Bartmański, Antoni Wieczerzak, Klee, Bester, Sylwester Jucha.
W rewanżach bardzo ważnymi ogniwami stali się Jerzy Rejdych, Teodor Gorbat i Biernacki. Inni: Józef Bielesz, Krynicki, Kazimierz Stefański, Krupa, Rejdych, Tadeusz Potocki, Ignaczak, K. Buliński – grali nieregularnie. Sporadycznie występowali Stanisław Żołnierowicz, Janda, Słaboszewski. Po wakacjach doszli Derlaga, Musiał, w końcówce po kilka występów zaliczyli Zieliński, Andrzej Wełniak, Józef Lusina, Bułka, Drągowski. Na rewanże z Lublinianką przeprosił się trener Gerwatowski, ale na nadrobienie wiosennych strat zabrakło czasu i umiejętności; nie pomogły personalne retusze. A sezon zaczął się bardzo obiecująco. W klubie wydawało się, że połączone siły udźwigną drugoligowy ciężar, w czym utwierdzał remis 2:2 z warszawską Gwardią, otwierający rozgrywki. Bester i Jucha pokonali Tomasza Stefaniszyna, bramkarza reprezentacji Polski!
Nie był to jedyny kadrowicz u rywali, którzy po spadku z 1. LIGI zamierzali szybko wrócić do tej klasy rozgrywkowej (i wrócili). Do Lublina przyjechali bez Krzysztofa Baszkiewicza, swego „Asa nr 1”, ale i Lublinianka zagrała osłabiona: bez chorych Lisa, Krynickiego i Ignaczaka. To były poważniejsze straty dla beniaminka, skazanego na pożarcie w konfrontacji ze spadkowiczem z 1. LIGI. A jednak stał się piłkarski cud, oklaskiwany przez 15 000 widzów. Za tydzień dwa gole Bartmańskiego równały się dwom punktom za pokonanie Bałtyku w Gdyni. Później było już częściej źle i bardzo źle niż przyzwoicie, więc jesienią swe podwoje otworzyła „okręgówka”.
Z Kazimierzem Górskim
Na awans nr 3. Lublinianka długo czekać nie kazała. Na trenerskiej ławce wojskowych z Wieniawy usiadł wielki (po latach) Kazimierz Górski. Niespełna dekadę później świętował olimpijskie złoto w Monachium, a po dwóch latach trzecie miejsce mistrzostw świata wywalczone na stadionach RFN. Na razie doskonalił swój warsztat i umiejętności trzecioligowych podopiecznych znad Bystrzycy. Ponownie droga do awansu wiodła przez baraże i tak jak przed trzema laty: powiodło się. W pobitym polu pozostały Warszawianka, Mazur Ełk, Włókniarz Łódź i Warmia Olsztyn.
Gdy szykowano się do trzeciego drugoligowego debiutu, Lubliniankę oskarżono o korupcję. Ogólnopolskie media rozpropagowały artykuł red. Zbigniewa Olesiuka z Trybuny Mazowieckiej, zarzucający lublinianom przekupstwo w meczu w Ełku (2:0 dla Lublinianki po trafieniach Edwarda Pietrasińskiego), który w praktyce zapewniał awans. W imieniu Lublinianki mieli w Ełku negocjować przedstawiciele Towarzystwa Przyjaciół Lublinianki i właśnie pod ten adres kierowano zarzuty, nie obarczając klubu bezpośrednio.
Sprawą zajął się oczywiście PZPN. Ostatecznie wszystko rozeszło się po kościach, ale TPL na wszelki wypadek rozwiązano.
Mocna delegacja
Trenerem pozostał Kazimierz Górski, choć jeszcze na tydzień przed inauguracją nie było to takie pewne. Wyjechał do Tomaszowa gdzie zorganizowano Lubliniance kondycyjny tygodniowy obóz, obiecując, że o swej najbliższej przyszłości zadecyduje po inauguracyjnym spotkaniu ze Startem Łódź. Akurat wtedy rozpętała się na dobre afera korupcyjna. Do PZPN szefowie klubu i sekcji wyjechali w mocnej grupie w składzie: Zbigniew Budzyński, Z. Olszak, mjr. Józef Wiśniewski i Zdzisław Żurawski. W wyprawie do stolicy towarzyszyli im trenerzy Górski i Ryszard Drozakiewicz. Wspierać ich pojechali Kazimierz Wójcik – prezes OZPN i Mieczysław Niewiadomski – wiceprzewodniczący Wojewódzkiego Komitetu Kultury Fizycznej i Turystyki.
Zarzuty ciążyły na Stefańskim, byłym zawodniku Lublinianki, który zdaniem oskarżycieli miał przekazywać pieniądze za odpuszczenie meczu przez zawodników Mazura. Stefański był zdania, że taka propozycja wyszła od piłkarzy Mazura. Stwierdził, że ofertę oczywiście odrzucił. Podczas wyjaśnień w PZPN przede wszystkim zdecydowano o rozgrywaniu meczu ze Startem, a także oczyszczono z zarzutów R. Drozakiewicza.
Na ostateczne ucięcie tematu trzeba było jeszcze czekać. Na dodatek dowódca Warszawskiego Okręgu Wojskowego powołał specjalną komisję do wyjaśnienia zamieszania. Wkrótce pojawił się happy end.
Najlepiej w historii
W nerwowym klimacie poawansowy optymizm musiał wyhamować. Tym bardziej zaskoczył i ucieszył efekt inauguracji – 4:1 ze Startem! I zdziwił, tym bardziej, że w 7. min to goście prowadzili 1:0. Na wyrównanie tysiące kibiców czekały do 45. min, gdy Olszok zakończył wspaniały rajd lewym skrzydłem bombą pod poprzeczkę.
Uwagi w szatni musiały być trafne, bo od 52. do 58. min aż trzy razy trybuny krzyczały: jeeeest! Strzelali Marian Nowara, Teodor Gorbat i Pietrasiński. Po pierwszej rundzie odszedł trener Górski, wracając do domu. Przejął Gwardię Warszawa, zostawiając Lubliniankę Jerzemu Chrzanowskiemu, prowadzącemu równocześnie zajęcia w Avii. To mocno eksperymentalne rozwiązanie nie sprawdziło się.
Na trzy mecze Lublinianka wygrała tylko raz. Do czwartego ustawiał piłkarzy krakowianin Marian Jabłoński, były piłkarz Cracovii, trzykrotny reprezentant Polski, pracujący wcześniej w krakowskich klubach. Mimo kadrowych przetasowań wiosną Lublinianka spisywała się podobnie jak jesienią, utrzymując jesienną pozycję. W jednym z najbardziej udanych sezonów, a może nawet najlepszym w klubowej historii, najwyższe noty zbierali pozyskani przed rokiem legioniści: Nowara, Ciupa (mieli za sobą reprezentacyjne epizody i dziesiątki wstępów w 1. LIDZE) i Kostaniak (wkrótce związał się z Avią, najpierw jako piłkarz, a następnie przez kilka dekad jako trener i klubowy działacz), Ślązak Rudak oraz powracający z Cracovii snajper Pietrasiński.
Ważny moment w klubowej historii to wiosenny debiut Mariana Pietuchowskiego. Białostocki napastnik związał się z Lublinianką na dziesięć lat, będąc ulubieńcem trybun na Wieniawie.
CIĄG DALSZY NASTĄPI