Prokuratura i policja nie dały rady złapać podpalacza. - Może nagroda rozwiąże świadkom usta
Podpalacz ma na koncie dwa busy, autosana i dużego mercedesa z 32 miejscami. Cudem nie spłonął dom, obok którego pojazdy były zaparkowane. Od podpalenia minęły cztery miesiące. Prokurator przesłuchał kilkanaście osób: sąsiedów, którzy widzieli pożar, kierowców firmy Kogucika oraz kierowców z konkurencji. I nic. - Nie udało się ustalić sprawców - przyznaje Krzysztof Grzesiuk, szef Prokuratury Rejonowej w Chełmie. - Dlatego dalsze postępowanie ze strony prokuratury nie będzie prowadzone.
Tymczasem Kogucikowi uważają, że w tej sprawie jest wiele nieścisłości. - Śledztwo było prowadzone nieudolnie, a zeznania niektórych osób się nie pokrywają. Dlatego zaskarżyliśmy decyzję o umorzeniu postępowania - twierdzą.
Jan Kogucik postanowił też wyznaczyć nagrodę za wskazanie podpalaczy. - Część dorobku mojego życia poszła z dymem - mówi Kogucik. - Mam podejrzenia, ale nie mam dowodów. Być może na te 10 tysięcy zł skusi się jakiś świadek i powie, jak było naprawdę.
Firma Kogucików na rynku działa 14 lat. Jak twierdzą właściciele, ich problemy zaczęły się trzy lata temu, gdy na rynku pojawił się konkurent. - Najpierw były groźby - mówi Kogucik. - Za wszelką cenę chciano się nas pozbyć.
- Badaliśmy także wątek ewentualnego udziału w tym zdarzeniu konkurencyjnej firmy, na którą podejrzenia rzucił poszkodowany - komentuje Grzesiuk. - Ale i to nie dało żadnych rezultatów.
- Skoro prokuratura nie znalazła winnego, to niech Kogucik mnie nie szykanuje. Zgłosiłem już do sądu pozew przeciwko niemu - mówi właściciel konkurencyjnej firmy transportowej.
Prokuratura przyznaje się do częściowej porażki. - Ale nic nie jest stracone - twierdzi prokurator. - Możliwe, że w trakcie innych czynności operacyjnych natrafimy na trop podpalacza i wtedy oczywiście śledztwo zostanie wznowione.