Zdjęcie złamanego znaku na ul. Ogrodowej w Chełmie trafiło do internetu z adnotacją zgłoszone do SM (straży miejskiej) i wywołało średni odzew, bo pod postem znalazło się zaledwie kilka komentarzy. Za to, gdy nazajutrz pojawiło się znów z adnotacją – „dzień drugi a MPRD śpi” (Miejskie Przedsiębiorstwo Robót Drogowych), stało się sensacją, która dorobiła się ponad 60-ciu komentarzy i kilku setek odsłon.
Przeważały głosy, które suchej nitki nie pozostawiały na chełmskich drogowcach. Nie wszyscy jednak poprzestali na gadaniu Piotr Zaborski wziął sprawy w swoje ręce: zapakował znak drogowy do auta i odwiózł do siedziby miejskiej spółki drogowej – „Odwiozłem do MPRD. Majstry położyli na placu, nawet pan prezes był na placu”. - relacjonował na portalu społecznościowym dodając zdjęcia.
Dlaczego? - Leżał na ulicy kolejny dzień i nikogo to nie interesowało– mówi Piotr Zaborski. A przecież sprawę zgłoszono straży miejskiej a ta przekazała informację do MPRD. Ile trzeba czekać, żeby ktoś przyjechał i szkodę naprawił?
W Chełmie odpowiedzialność za stan m.in. znaków drogowych ma Miejskie Przedsiębiorstwo Robót Drogowych. Spółka wygrała na to zadanie przetarg i powinna się ze swych obowiązków wywiązywać. Uzyskaliśmy komentarz w sprawie - Miejskie Przedsiębiorstwo Robót Drogowych informuje, że otrzymało od Urzędu Miasta Chełm telefoniczne zlecenie dotyczące przewróconego znaku i zaplanowało interwencję w tej sprawie.
Wcześniej do siedziby MPRD przy ul. Towarowej znak przywiózł jednak jeden z mieszkańców, nie przekazując przy tym żadnej informacji pracownikom przedsiębiorstwa. Znak 15 listopada wrócił na swoje miejsce. Ustawili go tam pracownicy MPRD.
- Fakty są takie, że sami pracownicy mi pomagali wyciągać mi znak z samochodu. Mówiłem skąd go przywiozłem i co się stało – mówił Piotr Zaborski - Nikomu nie trzeba mówić, że leżące żelastwo jest niebezpieczne. A proszę, dzisiaj byłem i widziałem, że znak stoi – gdybym nie zrobił szumu, do tej pory nic by się nie wydarzyło - relacjonował.