W poniedziałek na pl. Łuczkowskiego zaparkował ambulans ze sprzętem do badania słuchu. Od rana do godziny 16, kto tylko chciał, mógł poddać się bezpłatnym badaniom. Chełmianie skwapliwie skorzystali z tej możliwości.
- Moja córeczka już niedługo idzie do zerówki - mówi Małgorzata Ostrowska. - Chcę być pewna, że z początkiem nauki nie będzie miała żadnych kłopotów.
Kasię nieco przeraziły słuchawki, które musiała założyć na uszy. W końcu jednak dała się udobruchać i zgodnie współpracowała z technikiem. I dobrze, bo chociaż okazało się, że słuch ma dobry, to jednak wymaga pomocy laryngologa.
- Wiele osób nawet nie zdaje sobie sprawy, że ma ubytek słuchu - mówi współorganizatorka badań Agnieszka Kubiak-Tarczyńska. - Dopiero kiedy nakładają aparat słuchowy, wprost nie mogą uwierzyć, że tak wszystko wyraźnie słyszą.
Okazuje się, że spośród osób stawiających się na przesiewowe badania 30-40 proc. ma tak zwane niedosłuchy. Lekarstwem na to są aparaty słuchowe. Problem w tym, że ludzie jeszcze się ich wstydzą. A kiedy się na nie decydują, to proszą o jak najmniejsze.
- Przyzwyczailiśmy się do okularów, to i do aparatów słuchowych też się przyzwyczaimy - dodaje Kubiak-Tarczyńska. - To tylko kwestia czasu.
Wśród osób, które wczoraj poddały się badaniu była starsza kobieta przyprowadzona przez synową.
- Z tą naszą babcią czasami już trudno wytrzymać - mówi. - Źle słyszy i dlatego wszystko musi jej głośno grać. Już nawet sąsiedzi mają o to do nas pretensje.