Zięć wójta Włodawy kupił za bezcen 61-arową działkę budowlaną nad Jez. Białym. Notarialnie przekazał ją żonie, a ta swojemu bratu - czyli synowi wójta.
- Gdybym wiedział, że i ta działka jest na sprzedaż, to bym ją kupił - mówi mieszkaniec Orchówka, proszący o anonimowość. - Ale w wykazie gruntów wystawionych przez agencję na sprzedaż, akurat tych 61 arów nie było. Zachowałem ten wykaz.
Zięć wójta Tadeusza Sawickiego zapłacił za tę działkę około… 16 tys. zł. Tymczasem Tadeusz Handor, szef wydziału geodezji włodawskiego starostwa, a zarazem członek Zarządu Powiatu, wstępnie szacuje jej wartość na 300-400 tys. zł.
Jak to możliwe, że cena była tak niska? - Bo z naszej dokumentacji wynikało, że działka nie była przeznaczona pod zabudowę - tłumaczy Andrzej Arasimowicz, rzecznik Oddziału Terenowego ANR w Lublinie. - Dlatego zatwierdziliśmy te 16 tysięcy - wartość podaną przez rzeczoznawcę.
To ciekawe, bo jak mówi Handor, który kontroluje wszystkie transakcje nieruchomościami w powiecie, w akcie notarialnym sporządzonym po przetargu wyraźnie zapisano, że grunt jest przeznaczony pod zabudowę. - Zapisano także, że pobrano podatek VAT za całą powierzchnię według stawek przewidzianych dla działek budowlanych, a nie rolniczych - dodaje szef wydziału geodezji.
- To niemożliwe, aby działka ogłoszona jako rolna, została sprzedana jako budowlana - dziwi się Arasimowicz. - Musimy to sprawdzić.
Być może odpowiedź na to pytanie zna Tadeusz Stadnik, dyrektor oddziału ANR w Urszulinie (pow. włodawski), który przygotowywał przetarg. Ale nie chciał z nami rozmawiać, zasłaniając się rzecznikiem Arasimowiczem.
I jeszcze jedno. - Z aktu notarialnego wynika, że nieruchomość w jednym momencie przeszła z rąk zięcia na córkę wójta, a następnie na jego syna - mówi Tadeusz Handor. Po co te komplikacje? - Możemy tylko podejrzewać, że po to, aby uniknąć opłat na rzecz Skarbu Państwa. Bo osoby ze sobą bezpośrednio związane są zwolnione z takich podatków - domyśla się Handor.
Wójt Sawicki odmawia komentarzy w tej sprawie. Twierdzi jedynie, że to nie on organizował przetarg. A poza tym - jego zdaniem - nie ma czego roztrząsać, bo agencja, korzystając z ustawowych uprawnień, chce odkupić działkę dokładnie za tyle, za ile ją sprzedała.
- Stwierdziliśmy drobne uchybienia, które spowodowały, że informacja o sprzedaży działki nie mogła dotrzeć do wszystkich zainteresowanych - potwierdza Arasimowicz.
Czy taki powód wystarczy do unieważnienia transakcji? - Nie mam dokumentów, nie znam sprawy - ucięła Grażyna Kapelko, rzecznik centrali ANR w Warszawie.