Irena Strelczuk nie kryła wdzięczności dla urzędników, którzy po wielu latach tułaczki przyznali jej mieszkanie. Teraz nie marzy o niczym innym, jak tylko wyprowadzić się z domu, w którym grzyb, wilgoć i robactwo to codzienność.
Jeszcze większym problemem okazał się jednak grzyb i wilgoć panujące w mieszkaniu. Ściany szybko zrobiły się czarne, a nowe meble zaczęły się rozpadać.
Przez fatalne warunki najbardziej cierpi 17-letnia Ania, niepełnosprawna córka pani Ireny. - Ciągle choruje. Ostatnio w szkole bywa po parę dni w miesiącu. Ma astmę i chore serce. Męczą ją duszności i uciążliwa wysypka - opowiada Irena Strelczuk.
- Już dwa razy zemdlała w szkole. Lekarze mówią, że to wina zagrzybionego mieszkania i jeżeli się nie przeniesiemy, to będzie jeszcze gorzej. Ale gdzie pójdziemy?
W ciągu półtora roku w budynku przeprowadzono pięć remontów. Jednak stan mieszkania nawet na chwilę się nie poprawił.
- Trudno mi stwierdzić, czemu tak się dzieje - mówi Józef Kendzierawski, zastępca dyrektora Wydziału Infrastruktury Komunalnej Urzędu Miasta w Chełmie. - Z naszej strony zrobiliśmy wszystko, co było możliwe. Rodzina, która mieszkała tutaj przed Strelczukami, nie narzekała. Problemy zaczęły się wraz ze zmianą lokatora. Musimy się zastanowić, jak teraz pomóc. Na razie planujemy naprawę muru, który przylega do domu.
- Jestem na skraju załamania nerwowego, bo wszyscy ignorują naszą sytuację - mówi pani Irena. - W tym mieszkaniu nie da się nawet normalnie posiedzieć. Wszyscy uciekają po paru minutach, skarżąc się na duszności. A my jesteśmy zmuszeni być tutaj cały czas. Córka ciągle korzysta z inhalatora.
Praktycznie przez cały rok, nawet w zimie musimy mieć otwarte okna. Zaduch jest nie do wytrzymania, a wilgoć nie ustępuje nawet na chwilę. W pokoju wszystko jest dosłownie mokre. Spod podłogi wyłażą ogromne robaki i pająki. Ania bardzo się ich boi.
Budynek wkrótce przejmie miasto. Gdy to się stanie, rodzina będzie mogła wystąpić o zamianę mieszkania. Jednak wnioski będą rozpatrywane dopiero w przyszłym roku. Dla pani Ireny to wieczność. - Nie możemy tu dłużej zostać - mówi załamana kobieta. - To mieszkanie rujnuje zdrowie mojego dziecka. Czy urzędnicy tego nie widzą?